Nerwowa końcówka
RKS Fameg - Polar Wrocław 2:1 (1:0)
1:0 38 min. Jóźwiak
1:1 82 min. Lis
2:1 89 min. Jóźwiak z karnego
RKS Fameg: Borkowski-Nowak, Jaskulski, Lewandowski - Leszczyński, Jóźwiak, Dopierała (90 Kowalski), Kalita, Kowalczyk - Jelonkowski (78 Myśliński), Jakóbczak (46 Folc).
Polar: Keller - Wójcik, Jasiński, Mazur, Rafał Lis - Tęsiorowski (62 Hubsher), Paweł Lis, Grabowski (75 Augustyniak), Żelasko - Bugaj (46 Gortowski), Lizak.
Żółte kartki: Nowak, Jaskulski, Folc (RKS) i Rafał Lis (Polar).
Czerwona: Rafał Lis (Polar).
Sędziował Jarosław Żyro z Bydgoszczy.
Widzów 3 tys.
Oczekiwany z dużym zainteresowaniem mecz na inaugurację rundy wiosennej w Radomsku pomiędzy RKS Fameg a Polarem Wrocław dostarczył kibicom wielu emocji. Głównie za sprawą arbitra głównego. Sędzia nie miał najlepszego dnia i mecz w końcowej fazie stał się bardzo nerwowy. RKS wystąpił bez pauzujących za żółte kartki Kowalskiego i Tomasiaka. Od pierwszych minut meczu radomszczczanie uzyskali znaczną przewagę, goście grający wzmocnioną defensywą szukali możliwości zdobycia gola tylko w grze z kontry. Już w piątej minucie Jelonkowski dograł piłkę do Dopierały tuż przed szesnastką, ale rozgrywający RKS niezbyt czysto uderzył i Keller bez trudu obronił strzał. Dwie minuty później przed szansą zdobycia gola stanął Kowalczyk.
W 27. minucie po akcji RKS lewą stroną boiska w pole karne przedarł się z piłką Jakóbczak, silnie strzelił, jednak dobrze ustawiony bramkarz gości sparował piłkę. Goście nie kwapili się do zdecydowanych ataków na bramkę RKS i jeżeli byli przy piłce, to długo ją rozgrywali w środku boiska, lub ich kontry, skutecznie rozbijane przez Nowaka i Jaskulskiego, kończyły się przed linią szesnastu metrów. Upływały cenne minuty pierwszej połowy i nadal na tablicy wyników widniał bezbramkowy wynik. W końcu nadeszła 38. minuta spotkania. RKS przeprowadził szybką akcję, dobrze grający w środku pola Dopierała podał piłkę do Kality, który prostopadłym podaniem do Jóźwiaka otworzył koledze drogę do bramki. Nieco statycznie grający do tej pory Jóźwiak zdecydował się na precyzyjny strzał z 16. metrów w pełnym biegu i zdobył gola dla RKS. Jeszcze przed przerwą wynik mogli podwyższyć Nowak i Jóźwiak, ale bardzo dobrze w bramce gości spisywał się Keller.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie i stroną atakującą był RKS. Trener Mandrysz dokonał jednej zmiany zastępując Jakóbczaka Folcem. W 53. minucie kibice wstali z miejsc po silnym strzale z około 18 metrów Kality, ale piłkę zmierzającą w samo okienko bramki Polaru sparował na rzut rożny niezawodny Keller. Goście, grający typowo z kontry, dwukrotnie zagrozili bramce Borkowskiego po stałych fragmentach gry, ale niebezpieczny napastnik Lizak był osamotniony w swoich poczynaniach. Na osiem minut przed końcem gospodarze nieco spasowali i coraz częściej w posiadaniu piłki był Polar. Z piłką próbował przedrzeć się w pole karne Lizak. Zawodnik gości przewrócił się tuż za linią szesnastu metrów. Arbiter podyktował rzut wolny pośredni.
Goście dobrze go rozegrali i Lis silnym strzałem wyrównał stan meczu. Atmosfera na widowni stała się gorąca, a arbiter pogubił się i przy falowych atakach RKS nie zauważył wyraźnego faulu w polu karnym na napastniku RKS. Wreszcie na trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry kolejny atak RKS na bramkę Kellera zakończył się faulem w polu karnym na Kowalczyku i sędzia nie miał już żadnych wątpliwości dyktując rzut karny dla RKS. Początkowo do wykonania jedenastki przymierzał się Kalita, ale Jóźwiak zdecydował się szybciej i podbiegł do piłki, zmylił bramkarza i zdobył drugą bramkę na wagę trzech punktów.
W 90. minucie Kalita otrzymał prezent od bramkarza gości, który zagrał piłkę pod jego nogi, ale zawodnik RKS tak był zaskoczony tą sytuacją, że niemal na stojąco chciał ograć Kellera, jego strzał nie był celny, a piłka trafiła w słupek. Szkoda tej sytuacji, bo dobrze grający Kalita mógł przypieczętować zwycięstwo RKS i uniknąć nerwowej końcówki, bo sędzia doliczył do efektywnego czasu gry aż pięć minut.
Zwycięstwo radomszczan w pełni zasłużone, choć ciężko wywalczone. W RKS wszyscy zasługują na uznanie za ambicję i walkę do końca oraz wolę zwycięstwa. Trudno się gra z przeciwnikiem, który ogranicza się jedynie do gry z kontry. W Polarze poza bramkarzem Kellerem dobrze prezentowali się Żelasko i Lizak.
Następne spotkanie RKS rozegra w niedzielę 17 marca o godz. 11.00 w Łęcznej z Górnikiem.
Jerzy Strzembosz
skarpa za bramką została zburzona a na jej miejscu wybudowano nowe trybuny dla gości. W meczu z polarem my na nich siedzielismy, zaprezentowalismy też najwiekszą nasza flagę RADOMSZCZAŃSKI KLUB SPORTOWY
Po meczu z Polarem powiedzieli...
Aleksander Papiewski
Trener Polaru Wrocław:
- Uważam, że dzisiejsze widowisko było przedniej marki. Po pierwsze, dlatego że oba zespoły grały bardzo dobrze z pełnym zaangażowaniem. Po drugie spotkanie odbyło się w bardzo dobrych warunkach. Kibice nie mogli narzekać na brak sytuacji podbramkowych. Przyznam, że w pierwszej połowie mój zespół był zdecydowanie słabszy, ale w drugiej byliśmy równym, a może nawet i lepszym, przeciwnikiem. Wynik niestety jest taki, jaki jest. Pozostaje mi tylko pogratulować mojemu przyjacielowi Piotrowi Mandryszowi dobrego meczu i trzech punktów.
Piotr Mandrysz
Trener RKS:
- Muszę powiedzieć, że przed spotkaniem obawiałem się trochę o dyspozycję moich podopiecznych. Wiadomo, że końcówka przygotowań nie przebiegała w takich warunkach, w jakich byśmy sobie tego życzyli. W związku z czym były pewnego rodzaju obawy, jak w grze z takim solidnym, wymagającym przeciwnikiem jakimi jest Polar Wrocław, zachowają się dzisiaj zawodnicy. Muszę powiedzieć, że jestem z ich postawy bardzo zadowolony. Uważam, że stworzyliśmy, także przy udziale piłkarzy gości, bardzo dobre widowisko. Myślę, że zespoły pierwszoligowe nie mogłyby się wstydzić takiej gry. Uważam, że zwyciężyliśmy zasłużenie. Bohaterem spotkania był z pewnością bramkarz Polaru Jerzy Keller, który z nieprawdopodobnych sytuacji wychodził obronną ręką. Należy żałować tylko, że w końcówce nerwowa atmosfera spowodowała takie, a nie inne zachowanie niektórych zawodników. Choćby Mirek Kalita w sytuacji, w której powinien tylko dopełnić formalności, troszeczkę się zagubił. Ale tak jak powiedziałem jestem pełen podziwu dla swoich podopiecznych, tym bardziej, że musieli się zmagać z wymagającym przeciwnikiem.
Dariusz Kempski
Rozmowa z trenerem RKS Fameg Piotrem Mandryszem
Liczymy na kibiców
Jak Pan ocenia tegoroczne przygotowania RKS Fameg do rundy wiosennej?
- Do 10 lutego warunki były dobre, tak więc wykonaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy. Byliśmy na obozie w Brennej, mieliśmy bardzo dobre warunki. Był w planie drugi obóz na południu Europy. Sądziłem, że pod koniec lutego należy jechać tam, gdzie jest ciepło i są suche boiska. Nie udało się wyjechać z przyczyn ekonomicznych. W związku z tym obraliśmy kurs na Dębicę. Niestety, jak wszyscy wiemy, przyszło w Polsce załamanie pogody. To spowodowało z kolei, że musieliśmy trenować w warunkach, w jakich nie powinniśmy tego robić na tym etapie. Ten drugi obóz właściwie się odbył, ale cel, jaki zakładaliśmy, nie został zrealizowany. Chcieliśmy pracować na dobrych boiskach nad szybkością, zgraniem formacji. Rozegraliśmy też sparingi. Na murawie był lód i śnieg. Gra w tych warunkach chyba mijała się z celem. Mam nadzieję, że mimo tego udało się przez ostatni tydzień coś poprawić w tych elementach, które szwankowały. A takich było wiele.
Tej zimy kilku piłkarzy odniosło kontuzje...
- Tak. Jeśli chodzi o kontuzje, to największe spustoszenie zrobił u nas ten nieszczęsny sparing z Widzewem Łódź (piłkarze Widzewa zeszli z boiska, gdy po regulaminowym czasie gry sędzia podyktował rzut karny dla RKS - przyp. red.). Akurat boisko było bardzo dobrze przygotowane, dopisała pogoda, wszystko było takie, jak powinno, a tu trzy poważne kontuzje. Przypomnę, że Artur Kowalski ma uszkodzony staw skokowy, Sebastian Tomasiak ma zerwaną torebkę stawową i skręcenie stawu skokowego trzeciego stopnia, co jest bardzo poważnym urazem. Nie obyło się w jego przypadku bez gipsu. Ponadto Waldemar Jaskulski ma silnie stłuczone podbicie. Tak więc trzech istotnych piłkarzy na ostatnie tygodnie przed ligą wypadło. Czy nam się to wszystko udało posklejać, czas pokaże. W liniach obronnych mamy zdecydowanie najmniejszy komfort, a w tej chwili zestawienie obrony daje mi wiele do myślenia. Mam nadzieję, że wraz z ociepleniem i poprawą stanu boisk dyspozycja zawodników będzie rosła. Mam w zespole kilku bardzo dynamicznych piłkarzy, którzy swoją szybkość mogą spożytkować tylko wtedy, kiedy boiska są suche. W związku z tym w grach kontrolnych nie mogli wyglądać optymalnie, tak jak bym sobie tego życzył i życzyliby sobie kibice. Radek Kowalczyk bazuje przede wszystkim na nieprawdopodobnej szybkości, więc to nie jest teren dla niego. Podobnie jest z Sebastianem Tomasiakiem i Marcinem Folcem. Bogdan Jóźwiak jest piłkarzem dobrym, ale z kolei na takiej murawie, zanim "się zabierze", to piłki już nie ma. Takie przykłady można byłoby mnożyć. Dlatego przed pierwszymi spotkaniami jest pewna nutka niepokoju.
Cel drużyny jest jasno określony - awans do I ligi. Kalendarz nie jest już tak dobry. Tylko 9 meczów u siebie. Ciężkie wyjazdy m.in. do Odry Opole, Ceramiki Opoczno, a na zakończenie rozgrywek do Górnika Polkowice, z którym będziemy walczyć o awans. Jak ocenia Pan nasze szanse w tej rundzie?
- Na ułożenie kalendarza nie mieliśmy wpływu. Nikt przed rozgrywkami nie zakładał, że Polkowice będą walczyć o awans. Akurat u nich gramy ostatnie spotkanie. Życzyłbym sobie, aby ten mecz nie decydował o awansie. Niemniej uważam, że jesteśmy takim zespołem, który stać na dobrą grę tak u siebie, jak i na wyjeździe. Jeżeli obędzie się bez chorób, kontuzji czy ekstremalnych sytuacji, kiedy kilku kluczowych piłkarzy w jednym meczu wypada mi za kartki, wszystkie sprawy organizacyjne będą dopięte. Stać nas na to, żeby powalczyć. A co z tej walki wyniknie, to życie pokaże. Taki jest sport.
Rok temu w Radomsku prawie nikt nie myślał, że RKS Fameg w tym sezonie będzie walczył o awans do ekstraklasy...
- Zdecydowana większość kibiców w naszym mieście nie myślała wtedy, że po roku będziemy na ten temat rozmawiać. Zespół pokazuje, że stać go na to, aby podjąć skuteczną walkę albo przynajmniej zdecydowanie się do niej włączyć i zaistnieć na piłkarskiej mapie tak, żeby ludzie dowiedzieli się, gdzie leży Radomsko. Teraz już wiedzą, gdzie leży nasze miasto. To nam się na pewno udało. Składa się na to wiele czynników. Przede wszystkim odporność psychiczna piłkarzy. Wiadomo, że z każdym następnym spotkaniem ciśnienie będzie wzrastało. Nie ukrywam, że bardzo liczymy na naszych kibiców. Chcielibyśmy, aby byli z nami na dobre i na złe. Mecz trwa od 1. do 90. minuty, a rozgrywki nie kończą się na pierwszym, tylko na 19. spotkaniu bądź trwają jeszcze dłużej w przypadku zespołów grających w barażach. Jeżeli nasi kibice to zrozumieją, to powinno być dobrze. Muszą być pozytywnie nastawieni do zespołu w każdym spotkaniu, jakie gramy przed własną publicznością. Są w drużynie piłkarze, którzy naprawdę bardzo odczuwają negatywne reakcje kibiców po jednym czy drugim złym zagraniu. To ich demobilizuje i nie pomaga w grze. Mam nadzieję, że kibice będą wyrozumiali i pomogą nam swoim dopingiem. To jest bardzo istotny element. Ponadto życzyłbym sobie, żeby wszystkie kwestie rozstrzygały się na boisku. Wiosną o punkty jest zdecydowanie trudniej niż jesienią. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy trzymają rękę na pulsie.
Z kim będziemy rywalizować o awans do ekstraklasy?
- Grono kandydatów, mówiących głośniej lub ciszej o chęci włączenia się do rywalizacji o I ligę, jest na tyle liczne, że do ostatniej kolejki gra będzie się toczyła na boisku. Przypomnę, że aspirujących zespołów jest osiem, a miejsca tylko dwa, ewentualnie trzy po barażach. Wszystko rozstrzygnie się między tą ekipą, która w tej chwili zajmuje miejsca w górze tabeli. Kalendarz mamy rzeczywiście nieciekawy, początek strasznie trudny. Uważam, że dwa pierwsze spotkania u siebie z Polarem Wrocław i Włókniarzem Kietrz będą bardzo trudne. To są przeciwnicy bardzo wymagający. Te dwa zespoły słyną z tego, że umieją grać z kontrataku. Obydwa zespoły pokonały nas w ubiegłym sezonie na własnym boisku. Nakazuje to daleko idącą ostrożność w podejściu do tych spotkań. Trzeba wyciągać wnioski z porażek, które ponieśliśmy w ubiegłym sezonie. Między tymi spotkaniami mamy dwa wyjazdowe mecze - do Łęcznej, która w ubiegłym sezonie grała o ekstraklasę (jesień im może nie wyszła, ale to nie znaczy, że wiosną to nie będzie groźny zespół) oraz do Świtu Nowy Dwór Maz. Wydawało się, że Świt nie będzie silnym przeciwnikiem, ale zajął czwarte miejsce po rundzie jesiennej i głośno mówi o włączeniu się do walki o ekstraklasę. Można powiedzieć, że cztery pierwsze mecze są bardzo istotne i bardzo trudne. Będziemy chcieli w tych spotkaniach jak najmniej stracić i jak najwięcej zyskać. Czy zyskamy w stosunku do innych zespołów z czuba? Będzie to trudne. Teoretycznie lider - Odra Opole ma start dużo łatwiejszy niż my. U siebie gra z Dolcanem Ząbki i ŁKS-em Łódź, a więc z przeciwnikami teoretycznie łatwiejszymi. Mimo to w pierwszym meczu wiosną opolanie ulegli u siebie autsajderowi 0:1, a więc w lidze każdy może wygrać z każdym. Sezon trwa do czerwca i mam nadzieję, że uda nam się sprawić frajdę kibicom, sobie i kierownictwu klubu.
Wierzę w to mocno.
Rozmawiał
Dariusz Kempski
Zawodników RKS Fameg ocenia grający trener Piotr Mandrysz
Piłkarze w oczach trenera
Andrzej Kretek
- Bardzo doświadczony, ostatnio nie grał zbyt często, ale znam go od wielu lat i uważam, że w sparingach pokazał, na co go stać. Świetnie dyryguje zespołem w tylnych formacjach, niezły w sytuacjach "jeden na jeden". Dobrze się stało, iż mam w bramce współpracownika.
Artur Kowalski
- Kapitan drużyny, grał na pozycji stopera. Teraz w zespole mamy Jaskulskiego i Prokopa. Jeden z nich będzie grał na tej pozycji, a Artur zostanie przesunięty na inną. Doświadczony, spokojny, dobrze wyszkolony technicznie piłkarz. Zdarzają mu się okresy nonszalancji w grze. Będzie to musiał poprawić.
Marcin Nowak
- Od czasu kiedy prowadzę zespół, poczynił duże postępy. Jeśli w dalszym ciągu będzie tak pracował i nie przydarzy mu się żadna kontuzja, to będzie naszym podstawowym piłkarzem. Prawy obrońca kryjący o dobrej skoczności, silny fizycznie, dobrze grający głową, umiejący wyłączyć z gry rosłych napastników rywali. Wymaga poprawy zwrotności. Młody piłkarz, który jest powoływany przez trenera Lesława Ćmikiewicza na mecze reprezentacji młodzieżowej.
Dariusz Lewandowski
- Piłkarz bardzo wszechstronny, grywał na różnych pozycjach, był stoperem, pomocnikiem, obrońcą kryjącym. Na wiosnę będzie prawym lub lewym obrońcą kryjącym. W sparingach spisywał się bardzo dobrze, zresztą zdobył bramkę, która dała nam zwycięstwo w meczu z Ruchem Chorzów. Ma w pełni profesjonalne podejście do treningów. Widać u niego wiele lat pracy na poziomie pierwszoligowym. Liczę na jego doświadczenie, rozegrał przecież w I lidze przeszło 200 spotkań. Umie się znaleźć w stałych fragmentach gry.
Waldemar Jaskulski
- Piłkarz ten przez ostatnie pół roku nie grał, gdyż miał problemy z kręgosłupem. Kiedy przyszedł do nas zimą, widać było po nim zaległości treningowe. Jest bardzo doświadczony. Jeżeli będzie w swojej optymalnej dyspozycji, na pewno wzmocni drużynę. Powinien wprowadzić w nasz blok obronny większy spokój. Jednocześnie wzmógł zdecydowanie konkurencję po pozycji ostatniego stopera. W związku z tym i Artur Prokop gra zdecydowanie lepiej niż wtedy, gdy nie było nikogo, z kim musiałby rywalizować o miejsce w zespole. Problem Waldka jest tego typu, że bardzo dawno nie grał w II lidze. A II liga różni się zdecydowanie od ekstraklasy, jeśli chodzi przede wszystkim o sprawy fizyczne. W I lidze gra jest bardziej poukładana. W II lidze jest bardziej żywiołowa i twardsza. Waldek musi przestawić się na myślenie drugoligowe. Jeżeli to uczyni, to będziemy mieli z niego pożytek. Problemem ostatnich tygodni jest to, że doznał w spotkaniu z Widzewem kontuzji. Przez pierwsze tygodnie trenował indywidualnie. Obawiam się trochę, że to nie pozostanie bez wpływu na jego dyspozycję w pierwszych spotkaniach.
Rafał Dopierała
- Może grać jako rozgrywający, chociaż właściwie nie ma do tego predyspozycji. Bardziej widzę go tuż za napastnikami, jako pomocnika ofensywnego. Piłkarz o dobrym zmyśle do gry kombinacyjnej, niezły taktycznie, potrafi zagrać szybką piłkę z klepki. Wymagał poprawy przygotowania fizycznego i bardzo się do tego przykładał. Myślę, że wiosnę będzie miał lepszą niż jesień.
Mirosław Kalita
- Piłkarz ten został ściągnięty latem. Myślę, że już w rundzie jesiennej pokazał, że jest silnym punktem naszego zespołu. Mirek ma tylko jeden problem - wahania formy. Potrafi zagrać przez dwa - trzy spotkania naprawdę na bardzo dobrym poziomie, a później zdarzają mu się okresy słabszej gry. Myślę, że leży to w sferze jego psychiki. Piłkarz ten po raz pierwszy w swojej karierze przez tak długi okres jest pozbawiony kontaktu z rodziną, bo jest tu sam. Być może właśnie to ma wpływ na jego grę. Na pewno piłkarz o dużych umiejętnościach, z bardzo dobrym uderzeniem. Jesienią okazał się nawet najlepszym strzelcem naszej drużyny, co należy mu zapisać na plus. Mankamentem jest z pewnością próba zbyt częstego grania długim podaniem w sytuacjach, które tego nie wymagają. Wiadomo, że gra długą piłką pozwala szybciej przedostać się na przedpole przeciwnika, ale każde długie podanie niesie ze sobą ryzyko niedokładności. W związku z tym, jeżeli tego się nadużywa, to wtedy skuteczność danego piłkarza jest zdecydowanie niższa i nad tym właśnie Mirek musi popracować, ale mimo to oceniam go bardzo pozytywnie.
Piotr Mandrysz
- Jestem typowym środkowym rozgrywającym pomocnikiem i jeśli będę grał, to właśnie na tej pozycji. Cały okres przygotowawczy dowodzi, że jestem dobrze przygotowany do sezonu pod względem fizycznym. Moje doświadczenie boiskowe pozwoli mi pomagać chłopakom na murawie. Początkowo różnie się na to zapatrywałem, ale teraz jestem przekonany, że moja obecność na boisku im się przyda.
Janusz Jelonkowski
- Jesienią nie był taki skuteczny jak w rundzie wiosennej. Teraz pracował bardzo mocno przez cały okres przygotowawczy, nie miał żadnych urazów. Pod względem wydolności i szybkości jest bardzo dobry. Myślę, że wszyscy wiosną zobaczymy go w takiej dyspozycji, jakiej przebłyski zdarzały mu się w niektórych spotkaniach rundy jesiennej. Może grać na lewej pomocy, jak i w ataku.
Bogdan Jóźwiak
- Prawy pomocnik. Nie wymaga rekomendacji. Jestem bardzo podbudowany jego profesjonalnym podejściem do treningów. Wnosi dużo serca do gry, posiada umiejętności gry kombinacyjnej, jest bardzo waleczny. Liczę, że będzie dogrywał dużo piłek przed bramkę rywala i będzie równie skuteczny jak w poprzednim sezonie.
Radosław Kowalczyk
- Zdecydowanie najszybszy piłkarz w drużynie. Ma rewelacyjne wyniki szybkościowe. Należy życzyć sobie, aby zespół potrafił wykorzystać jego szybkość. Piłkarz niskiego wzrostu, który umie wygrać pojedynek główkowy i zdobyć bramkę. Okazuje się, że nie wzrost decyduje o wszystkim, ale umiejętność właściwego podejścia na pozycję, znalezienia się w dogodnej sytuacji podbramkowej. Ma problem z ostatnim podaniem. Jeżeli ten element gry poprawi, to myślę, że zespół nasz będzie zdobywał więcej goli. Jeśli chodzi o grę ofensywną, to jest on jednym z największych naszych atutów.
Tomasz Borkowski
- Tomek przyszedł do nas w końcu lutego ubiegłego roku i można powiedzieć, że stanowił dla nas wielką niewiadomą. Wiosną i jesienią pokazał, na co go stać i wywalczył sobie miejsce w zespole. W tej chwili ma silną pozycję w drużynie. Uważam, że umiejętności predysponują go do tego, aby na dłużej być bramkarzem numer 1. Piłkarz jeszcze młody, a wiadomo, że dla golkipera wiek działa na korzyść: im starszy, tym lepszy. Piłkarz o niezłym refleksie, dobrze czyta grę. Czasami bramkarz też się myli, jak choćby w spotkaniu z Widzewem, gdzie jego wyjście spowodowało rzut wolny i w konsekwencji bramkę. Ale takie ryzyko niesie ze sobą gra, jaką jesteśmy zmuszeni prowadzić. Musimy grać atakiem pozycyjnym z większością przeciwników i Tomek w tym elemencie gry zdecydowanie się poprawił - tak na przedpolu, jak i na linii. Bardzo koleżeński i lubiany w zespole. Myślę, że w ogóle postępy, jakie poczynił, są w dużej mierze zasługą II trenera Andrzeja Kretka, który poświęca mu dużo czasu. Tomek może się wiele od niego nauczyć.
Marcin Folc
- Wszedł przebojem do zespołu. Był z nami już od lipca. Problemy z zatwierdzeniem go spowodowały, że dopiero we wrześniu mógł zadebiutować. Trochę pomogła mu w tym sytuacja z kontuzją Radka Kowalczyka. Niemniej ma smykałkę do zdobywania bramek. Ma typowe cechy napastnika, jest bardzo skoczny, w zespole jest najskuteczniejszy, dobrze gra głową. Mimo młodego wieku myśli na boisku. Brakuje mu jeszcze doświadczenia, takiego cwaniactwa ligowego, które pomogłoby mu w wielu sytuacjach ekstremalnych zachować się lepiej. To przyjdzie z wiekiem, z każdym rozegranym spotkaniem będzie tego doświadczenia nabierał. Jego kariera rozwija się w dobrym kierunku. Przypomnę, że kolejny już raz dostał powołanie do reprezentacji tworzonej przez Edwarda Klejndinsta Ateny 2004, czyli nowej reprezentacji olimpijskiej. Myślę, że w tym wypadku mamy się czym pochwalić. Jako jego szkoleniowiec cieszę się z tego niezmiernie. Między innymi dlatego ściągnęliśmy Marka Jakóbczaka, abyśmy w sytuacji powołania Marcina do reprezentacji nie mieli dziury w przodzie. Jest to piłkarz skromny, dobrze ułożony. Spośród młodych zawodników w ubiegłej rundzie to on wywarł na mnie najkorzystniejsze wrażenie. Jest doceniany przez starszych zawodników, a to jest bardzo istotne, aby być akceptowanym przez piłkarzy, z którymi się gra. Jemu się to w pełni udało. Piłkarz niesamowicie pracowity na treningach. Właściwie trzeba go czasami hamować, żeby nie przesadził.
Artur Prokop
- Przyszedł do nas latem z Hutnika Kraków, gdzie grał na pozycji ofensywnego pomocnika, ale nigdy nie ukrywał, że najlepiej się czuje na pozycji stopera. Jego grę w rundzie jesiennej należy podzielić na dwa etapy. Pierwszy - do momentu zachorowania, kiedy miał usunięty woreczek robaczkowy, a drugi - po tym okresie. Zdecydowanie pierwsza część rundy jesiennej była w jego wykonaniu bardzo dobra. Muszę powiedzieć, że byłem bardzo mile zaskoczony jego grą, która pozytywnie wpływała na wyniki drużyny. Drugą część sezonu Artur miał słabszą. Myślę, że ta operacja i miesięczna nieobecność na boisku nie pozostały bez wpływu na jego samopoczucie, dyspozycję i pewność w grze. Teraz ma konkurenta w postaci Jaskulskiego i to na pewno pozytywnie wpłynie na grę obu piłkarzy, a tylko jeden może grać. Prokop ponadto dysponuje silnym uderzeniem, niezłym technicznie. Słynął z tego, że zdobywał wiele goli z rzutów wolnych. U nas często próbował, ale jeszcze mu się nie udało. Myślę, że wiosną wykorzysta te predyspozycje.
Mariusz Gawroński
- Piłkarz, który był u nas latem i dostawał szansę grania jako pierwszy z tych młodych chłopaków. Troszkę wynikało to z tego, że Folc był niezatwierdzony. Niestety, nie wykorzystał tej szansy. Nie potrafił mnie przekonać do siebie, w konsekwencji zrezygnował i odszedł do Mielni Lipno. Tam nie grał najlepiej, a ponadto klub miał duże problemy i wrócił do nas, gdyż był tam wypożyczony. Zimą ponownie podjął walkę o to, żeby się załapać do najściślejszej ekipy 18 piłkarzy. Niestety, mimo że miał przebłyski lepszych spotkań, gdyż w okresie przygotowawczym pracował bardzo solidnie, nie wywalczył sobie miejsca w kadrze, nie wygrał rywalizacji z tymi piłkarzami, których mam w ataku. Miałby nikłe szanse grania, a więc wypożyczyliśmy go do Stasiaka Bak-Pol Gomunice. Gawroński ma lepsze uderzenie z lewej nogi. Jest w miarę szybki, choć na boisku sprawia wrażenie ospałego. Dopiero jak się rozkręci, gra dobrze. Odnoszę wrażenie, że czasami przesypia najistotniejszy dla napastnika moment, czyli start do piłki.
Marek Jakóbczak
- Muszę powiedzieć, że pamiętam go z czasu gry w Śląsku Wrocław, gdzie był najlepszym strzelcem w drużynie. Nie ukrywam, że liczę na jego skuteczność i warunki fizyczne, przy generalnie skromnych warunkach większości naszych piłkarzy. Ściągnęliśmy go między innymi po to, aby mieć czym przeciwnika straszyć. Piłkarz, który ma szczęście do awansów do I ligi. Przeżył ich w karierze pięć. Liczę na to, że po raz szósty awansuje i nam też przyniesie szczęście. Marek jest piłkarzem, który wrócił z Izraela. Miał problemy ze zdrowiem i to odbiło się na nim, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Myślę, że rozgrywanie spotkań sparingowych w trudnych warunkach dla piłkarza o tej posturze nie było zbyt dobre. Tak więc nie mógł zaprezentować wszystkiego, co umie, a mimo to i tak był najskuteczniejszy w tych grach kontrolnych. Zdobył w sumie najwięcej bramek. Świadczy to o nim pozytywnie. Nie ukrywam, że liczę na jego skuteczność i zaangażowanie. Jest to typowy piłkarz pola karnego i mam nadzieję, że tam będzie dominował.
Mirosław Myśliński
- Kolejny weteran w tej drużynie, o nieprawdopodobnych możliwościach wydolnościowych. Jest najwydolniejszym piłkarzem w naszej drużynie mimo prawie 38 lat na karku. To jest taki mój joker. Piłkarz, który bez zmrużenia oka podporządkowuje się każdej mojej decyzji. Mogę go ustawiać na każdej pozycji z wyjątkiem bramki czy linii ataku. U mnie gra może na nietypowej dla siebie pozycji lewego pomocnika, ale gra bardzo dobrze. Problemy zdrowotne z mięśniem łydki, a wcześniej zapalenie oskrzeli, które przebył, spowodowały to, że w końcówce rundy jego dyspozycja nie była najwyższa.
Zdzisław Leszczyński
- Defensywny pomocnik mogący grać również na pozycji stopera czy obrońcy kryjącego. Uniwersalny piłkarz, szybko myślący na boisku. Może nie rusza się aż tak prędko, ale dużo widzi na murawie. Jak na defensywnego pomocnika potrafi zagrać ostatnie podanie, otwierające drogę do bramki. Piłkarz o przebogatym doświadczeniu pierwszoligowym, w ekstraklasie rozegrał około 300 spotkań. Znam go bardzo dobrze, bo przez dwa lata graliśmy razem w Pogoni Szczecin.
Tomasz Kazimierowicz
- Gdy przyszedłem tutaj rok temu, słyszałem, że to utalentowany chłopak. Niemniej trzykrotne złamanie kości śródstopia w tym samym miejscu spowodowało, że należało się z nim obchodzić bardzo ostrożnie. Zeszły rok miał przeznaczony na rehabilitację. W tej chwili jest już zdrowy. To jest chłopak bardzo ambitny, o bardzo dobrych warunkach fizycznych. Jest blisko osiemnastki meczowej. Jestem pełen podziwu dla jego hartu i zaangażowania po tak długiej przerwie. Wykonał olbrzymią pracę, trenując indywidualnie, bo jeśli chodzi o parametry wydolnościowe, to jest w czołówce naszych piłkarzy, mimo iż rok nie grał. Poprawił się zdecydowanie, jeśli chodzi o sprawy siłowe, okrzepł, nabrał masy mięśniowej i jest piłkarzem, który będzie "straszakiem" dla najlepszych. Jest to zawodnik, który biega od 1. do 90. minuty. Piłkarz przebojowy, z niezłym uderzeniem. Widzę go bardziej jako bocznego pomocnika niż napastnika.
Sebastian Tomasiak
- Trafił do nas latem po nieudanym epizodzie w ŁKS Łódź i Orlenie Płock. Sądzę, że zbyt wiele sobie obiecywał po powrocie do Radomska. Myślał, że to jest ten sam zespół, który pamiętał z czasów, kiedy grał tu poprzednio. Teraz RKS Fameg prezentuje o wiele większą wartość sportową. Samą chęcią trudno wywalczyć sobie miejsce na boisku, a przypomnę, że stawiałem na niego. W pierwszych spotkaniach Sebastian wychodził w podstawowym składzie. Niestety, jego dyspozycja była daleka od zadowalającej. Myślę, że wpływ na to miała długotrwała kontuzja, którą odniósł, będąc jeszcze w Płocku. W przypadku piłkarza dynamicznego, a Tomasiak takim jest, odniesienie urazu mięśnia dwugłowego uda jest bardzo poważne. Spowodowało to wyraźny regres formy. Jesienią był później piłkarzem wchodzącym, ale zdarzało mu się zdobywać dla nas bardzo istotne bramki. Przypomnę, że w Sosnowcu zdobył dla nas zwycięską bramkę z rzutu karnego. W Polarze zdobył zwycięskiego gola w końcówce spotkania. Wreszcie w Radzionkowie czy w Wodzisławiu w Pucharze Ligi również trafiał do siatki. Tak więc piłkarz ten bardzo nam pomógł, mimo iż nie był w wysokiej formie. Zimą bardzo solidnie podszedł do swoich obowiązków. Widział, co się dzieje w zespole, jaka jest rywalizacja o miejsce w ataku. Z jego dyspozycji w zajęciach, jak i w grach kontrolnych, byłem bardzo zadowolony. Był bliski wkroczenia do podstawowej jedenastki, mimo iż mam wielu napastników. Próbowałem go również na boku pomocy i spisywał się dzielnie. Niestety, ten feralny mecz z Widzewem Łódź spowodował, że to, co wypracował, teraz najprawdopodobniej stracił. Trzy tygodnie gipsu u piłkarza takiego, jakim jest Sebastian, mogą wyrządzić wiele strat. Chcieliśmy pracować nad szybkością, ale pogoda nam to uniemożliwiła, a ponadto złapał ten uraz. Z pewnością jego dominująca cecha uleci i trzeba będzie to mozolnie odbudowywać. Tak więc Sebastian przez kilka następnych tygodni nie będzie sobą.
Andrzej Dziuba
- Lewy pomocnik, który przyszedł do nas z LKS Jankowy. Bardzo ciekawy piłkarz, ładnie biegający, dobre warunki fizyczne i uderzenie z prawej nogi, ale generalnie piłkarz obunożny. Potrafi znaleźć się w sytuacjach bramkowych. Miło patrzeć na postępy, jakie robi. Ma szanse na miejsce w kadrze.
Damian Kozik
- O Kozika i Stalmacha, którzy już praktycznie jedną nogą byli w GKS-ie Katowice, stoczyliśmy prawdziwą bitwę z działaczami GKS-u. Udało nam się ich pozyskać i bardzo się z tego cieszymy. Damian - to bramkarz, przed którym jest wiele pracy. Na pewno z każdym tygodniem treningów robi coraz większe postępy. Uważam, że jest to materiał na bardzo dobrego golkipera. Piłkarz skromny, bardzo ułożony, nie mam z nim żadnych problemów natury boiskowej. Ma dobre warunki fizyczne, nieźle gra na przedpolu. Z każdą grą kontrolną potrafi się lepiej zachować w bramce. Podejrzewam, że od czerwca, albo nawet wcześniej, będzie walczył o bramkarza numer 1. Tak więc będzie bardzo groźnym konkurentem dla Tomka Borkowskiego.
Paweł Stalmach
- Piłkarz wyszkolony technicznie, lewonożny. U siebie grał w napadzie, natomiast u nas widzę go bardziej z lewej strony pomocy. Na razie nie przekonał nas do siebie, ale jest to piłkarz dobrej postury. Na tym terenie, na którym rozgrywaliśmy gry kontrolne, ciężko mu było zaprezentować swoje walory. Na pewno, co widać, myśli na boisku. Ma niezłe uderzenie z lewej nogi i dobrą wrzutkę w pełnym biegu, co jest cechą bardzo istotną dla potencjalnych bocznych pomocników. Mam nadzieję, że gdy boiska obeschną, to będzie dostawał swoją szansę.
Adrian Klepczyński
- Piłkarz perspektywiczny, pozyskany jako alternatywa dla Zdzicha Leszczyńskiego. W tej chwili pozycja Zdzicha w drużynie jest tak mocna, a jednocześnie cel zespołu jasno określony, że na tej pozycji pozwalałbym sobie na eksperymenty z młodym chłopakiem. W rundzie jesiennej Adrian był wybijającym się piłkarzem Rakowa Częstochowa. My o tym wiedzieliśmy, ale trudno, żeby on teraz przebił się do podstawowego składu. Na dodatek jest to chłopak, który kształci się w systemie dziennym i w maju zdaje maturę. W związku z powyższym nie chcę mu za bardzo zakłócać tego cyklu przygotowań. Matura jest bardzo ważna w życiu każdego młodego człowieka. Będziemy wiec o nim myśleli od czerwca, może trochę wcześniej.
Sebastian Pluta
- Do Rakowa zwracało się wiele klubów, jak choćby Ruch Chorzów czy Wisła Kraków, z ofertą zakupienia tego piłkarza. Myślę, że Sebastian zrobił dobrze, przechodząc do nas. Będzie miał większe możliwości gry w II lidze. Na dodatek - o rzut kamieniem od swojego rodzinnego miasta. Pochodzi z Częstochowy, a więc bliskość domu pomogła z pewnością w negocjacjach. Jest to piłkarz reprezentacji trenera Antoniego Szymanowskiego, a więc chłopców urodzonych w 1983 r. Jest to zawodnik, który ma papiery na granie, z dobrą smykałką do gry kombinacyjnej, a ja takich piłkarzy lubię. Jeżeli tylko jego forma i dyspozycja pozwolą, to będzie alternatywą tak na lewą, jak i na prawą pomoc.
Opracował Dariusz Kempski