RKS Radomsko

Forum kibiców
Obecny czas: Sobota, 27 Kwi 2024, 12:09

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 186 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 14 Mar 2006, 18:59 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
Znowu Folc
RKS Fameg - Tłoki Gorzyce 4:1 (2:0)
1:0 22 min Folc
2:0 23 min Kalita
3:0 57 min Folc
4:0 70 min Mandrysz
4:1 87 min Pacanowski z karnego
RKS Fameg: Borkowski - Kowalski, Prokop, Lewandowski - Jóźwiak, Leszczyński (72 Złotek), Kalita (85 Dopierała), Mandrysz, Myśliński - Folc, Jelonkowski (62 Tomasiak).
Żółte kartki: Myśliński, Kowalski (RKS) i Syguła (Tłoki).
Sędziował - Eugeniusz Kobyłarz z Gdańska.
Widzów - 2500.
Piłkarze RKS w ostatnią niedzielę października od pierwszego gwizdka arbitra spychali beniaminka z Gorzyc do głębokiej defensywy. Goście, w przeciwieństwie do innych zespołów goszczących w Radomsku, prowadzili otwartą grę, za co należą się im słowa uznania. Do 22. minuty meczu utrzymywał się wynik bezbramkowy, chociaż okazje do strzelenia goli miał RKS. Nie zawiódł jednak Marcin Folc, który z trudnej dla siebie pozycji strzelił pierwszą bramkę efektowną przewrotką. Przy tej akcji bardzo dobrze zachował się Janusz Jelonkowski - umiejętnie zablokował jednego z obrońców gości, a z drugim poradził sobie młody napastnik RKS. Kibice cieszyli się ze zdobycia gola, a Jóźwiak z Kalitą przeprowadzili szybką akcję prawą stroną boiska, po której popularny "Kali" strzałem w krótki róg bramki zaskoczył Roberta Bilskiego i RKS prowadził już różnicą dwóch bramek.
Kilkanaście minut po przerwie znowu dał o sobie znać Marcin Folc, który podanie głową w pole karne Jelonkowskiego skutecznie wykorzystał, strzelając swoją drugą w meczu, a dla RKS - trzecią bramkę. Ten sam zawodnik na dwadzieścia minut przed końcem spotkania pokazał, że futbol jest grą zespołową i zagraną przez Zdzisława Leszczyńskiego wzdłuż pola karnego piłkę umiejętnie przepuścił do nadbiegającego Mandrysza, który efektownym strzałem podwyższył na 4:0. W końcówce gospodarze nieco zwolnili tempo. Na trzy minuty przed zakończeniem spotkania Lewandowski sfaulował w polu karnym Piotra Bańskiego i arbiter wskazał na rzut karny. Honorowego gola dla gości strzelił Pacanowski i za chwilę mecz się skończył. RKS dał doskonały przykład gry ekonomicznej ze słabym przeciwnikiem, ale - co bardzo cieszy - zagrał skutecznie, odnosząc przekonujące zwycięstwo.
Jerzy Strzembosz

Po meczu z Tłokami powiedzieli...

Józef Antoniak trener Tłoków:
- Bramki straciliśmy poprzez brak konsekwencji w kryciu. Uważam, że nie przyjechaliśmy tutaj bronić własnej bramki. Graliśmy raczej otwartą piłkę. Niemniej, brak konsekwencji w kryciu trzech czy czterech zawodników w pierwszej połowie, kiedy nie realizowaliśmy tego, co sobie założyliśmy, spowodował, że straciliśmy dwie bramki. To ustawiło całe spotkanie. Po przerwie doświadczona drużyna z Radomska kontrolowała przebieg wydarzeń, wykorzystując kolejne błędy w sposób "profesorski". Tak wysoki wynik, powtarzam, był rezultatem nierealizowania założeń taktycznych. Nie będę się tłumaczył, ale na taki wynik wpływ miało również wyeliminowanie z gry trzech podstawowych zawodników. W dzisiejszym meczu nie grali Kołaczyk, Ławriszyn i Wojciechowski. Dwaj mieli kontuzje, trzeci nie grał za kartki. No, ale tak jest, musieli grać ci, którzy byli zdrowi. Niemniej jednak jako beniaminek byliśmy zespołem słabszym i odbiegaliśmy umiejętnościami piłkarskimi od gospodarzy. Serdecznie gratuluję trenerowi zwycięstwa i życzę awansu do I ligi.

Piotr Mandrysz trener RKS Fameg:
- Cieszę się niezmiernie z tego, iż zaczynamy strzelać bramki, w środę - trzy, dzisiaj - cztery. To napawa optymizmem. Martwi mnie trochę zmęczenie zespołu. Jeśli chodzi o zaangażowanie, nie mogę zawodnikom nic zarzucić, robią wszystko co mogą, aby zaspokoić gusta naszych kibiców. Jednak widać po drużynie trudy całego roku. Myślę, że nasze zwycięstwo było w pełni zasłużone. Szkoda, że nie wygraliśmy do zera, bo to zawsze przyjemniej. Cieszę się z bardzo dobrej dyspozycji strzeleckiej Marcina Folca, przypomnę, że w dziewięciu spotkaniach zdobył już 7 bramek. W tej chwili jest naszym najlepszym strzelcem. Wierzę, że do soboty zregenerujemy siły i wyzwolimy w sobie tyle energii, aby przeciwstawić się najbliższemu przeciwnikowi, bo nie ukrywamy - jest to dla nas bardzo istotne spotkanie. Tak jak powiedziałem - zwycięstwo cieszy. Tym bardziej, że zostało odniesione przekonującym stosunkiem bramek. Gratuluję chłopakom dużej ambicji i zaangażowania.
W dzisiejszym meczu na ławce rezerwowych zasiadł Radek Kowalczyk, ale tylko dlatego, że chciałem, aby po tak długiej przerwie był wśród nas. Nie ukrywam, że siedząc na ławce, ma prawo podejść do kasy. Jednak można założyć, że Radek już w tej rundzie nie zagra. Cieszymy się, że kibice wywoływali go na boisko, ale mimo najszczerszych chęci, nie był w stanie wejść.

Mirosław Kalita piłkarz RKS Fameg:
- Myślę, że mecz ustawiły dwie szybko strzelone bramki. Praktycznie już od samego początku kontrolowaliśmy sytuację, chociaż w pierwszej połowie graliśmy pod wiatr. Obawialiśmy się, że szczególnie w tym czasie Tłoki będą groźniejszym zespołem. Chciałem przypomnieć, że w 14 spotkaniach stracili tylko 14 bramek, co daje średnio 1 gola na mecz, a więc bardzo mało. W drugiej połowie błędy w ich zespole spowodowały, że wygraliśmy dość łatwo. Chcieliśmy zwyciężyć jak najmniejszym nakładem sił, bo w sobotę czeka nas ciężkie spotkanie w Bełchatowie.

Grzegorz Gładysz kibic RKS Fameg:
- W dzisiejszym spotkaniu byliśmy zdecydowanie lepsi od przeciwnika. Mogliśmy wygrać o wiele wyżej, ale i tak nie ma co narzekać, przecież w tym sezonie nie zdobyliśmy jeszcze w jednym meczu czterech goli. Trzeba przyznać, że nie był to dobry mecz w wykonaniu sędziego. W końcówce pierwszej połowy nie przyznał naszym zawodnikom dwóch jedenastek i rzutu wolnego z narożnika pola karnego po zagraniu ręką przez jednego z graczy Tłoków. Nie podyktował również karnego dla gości w drugiej połowie. Ewidentnie w polu karnym faulowany był Pacanowski, ale arbiter podyktował tylko rzut wolny tuż za polem karnym. Decyzja ta wzbudziła szyderczy śmiech na widowni, ale i tak piłka, po "dobitce" wolnego, wylądowała na poprzeczce bramki Borkowskiego i na szczęście wyszła na aut. Trzeba jednak przyznać, że sędzia, mimo swych kilku dziwnych decyzji, nie wypaczył wyniku spotkania. Tak czy inaczej, zdobylibyśmy i tak trzy punkty. Warto było przyjść dzisiaj na stadion choćby po to, aby zobaczyć dwie ładne bramki zdobyte przez naszych piłkarzy. Mam tu oczywiście na myśli pierwszego gola Folca, zdobytego przewrotką, i bramkę Kality strzeloną z ostrego kąta.


Ładne widowisko
GKS Bełchatów - RKS Fameg 2:1 (1:0)
1:0 40 min Hinc
2:0 59 min Bugaj
2:1 75 min Lewandowski
RKS Fameg: Borkowski - Kowalski, Mandrysz, Lewandowski - Jóźwiak, Leszczyński, Dopierała (62 Prokop), Kalita, Myśliński (46 Kowalczyk), Jelonkowski, Folc (68 Tomasiak).
Żółte kartki: Jelonkowski, Folc, Kalita, Mandrysz, Leszczyński, Kowalski (RKS) i Hinc, Wilczok, Kukulski, Nowicki, Kalkowski (GKS).
Sędziował - Piotr Siedlecki ze Szczecina.
Widzów - 2,5 tys.

Świecący do niedawna pustkami stadion GKS w sobotnie południe 4 listopada zapełnił się kibicami nie tylko z Bełchatowa, ale również (w dużej liczbie) z Radomska. Zarząd górniczego klubu zdecydował, że pojedynek czołowych zespołów drugiej ligi, aspirujących do zajęcia wysokiej lokaty końcowej, kibice obejrzą za darmo. Niewątpliwie, takie posunięcie działaczy bardzo się opłaciło, bo miejscowi przy żywiołowym dopingu zwyciężyli w dobrym stylu. Trener Mandrysz, zdający sobie sprawę z faktu, że opiekun rywala Jan Złomańczuk kilkakrotnie obserwował pojedynki RKS w meczach ligowych i pucharowych, przygotował ciekawe zmiany i roszady własnego zespołu. Nawet numery zawodników na koszulkach były inne niż w podanych oficjalnie składach. Wielu dziennikarzy, piszących nader często o poczynaniach RKS na bazie różnych pomeczowych opowieści swoich korespondentów, miało kłopoty z identyfikacją zawodników. Pytali na przykład, kto jest z numerem "18" czy "7". Zacznijmy jednak od tego, co działo się na murawie.
Początek meczu - to wzajemne badanie sił i próba przejęcia kontroli nad środkiem boiska oraz minimalnie niecelny strzał Marcina Folca już w 6. minucie, który mógł zaskoczyć Aleksandra Ptaka. W miarę upływu czasu zarysowała się lekka przewaga gospodarzy właśnie w środkowej strefie boiska. Goście grali mało agresywnie i nieco zachowawczo, a do tego grający trener RKS miał kilka niepewnych interwencji kierując defensywą gości. Na szczęście dla RKS bełchatowianie nie wykorzystali tych błędów i sami je często popełniali, atakując chaotycznie bramkę Borkowskiego. GKS grał bardzo agresywnie, atakując rywala już w środku boiska. Goście pogubili się w 40. minucie przed własnym polem karnym i piłka trafiła do Bartosza Hinca, który ładnym strzałem z woleja pod poprzeczką przelobował nieco wysuniętego Borkowskiego. Gospodarze zeszli na przerwę z jednobramkową przewagą.
Po zmianie stron inicjatywę próbowali przejąć goście, ale ich druga linia w tym dniu była nieco słabsza od formacji GKS. Bełchatowianie, prowadząc jedną bramką, oczywiście zmienili taktykę i grali z kontry. Najpierw lewą stroną boiska uciekł z piłką Patalan, dokładnie dograł do wbiegającego w pole karne Bugaja, który z pięciu metrów strzelił bardzo silnie, ale trafił w Borkowskiego. Chwilę później napastnik GKS otrzymał piłkę od grającego bardzo dobry mecz Hinca i strzałem z 17 metrów uzyskał drugą bramkę dla gospodarzy. Końcowe 20 minut meczu należało do radomszczan, którzy grając bardzo ambitnie, próbowali zmienić niekorzystny rezultat. W 75. minucie dobra akcja RKS lewą stroną boiska zakończyła się celnym trafieniem Dariusza Lewandowskiego. Goście atakowali nadal i omal nie powtórzyli akcji, po której padła bramka, ale Lewandowski został zablokowany przez obrońców GKS. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska w pole karne, z wyskoku do strzału głową sfaulowany został Janusz Jelonkowski, goście słusznie domagali się "jedenastki", arbiter był innego zdania. W drugiej połowie bardzo aktywny był Radosław Kowalczyk, który po długiej przerwie powrócił na boisko. Tuż przed końcowym gwizdkiem do wyrównania mógł doprowadzić Sebastian Tomasiak. Jednak mając przed sobą Ptaka, nie trafił czysto w piłkę i skończyło się tylko na strachu gospodarzy. W przekroju całego meczu RKS grał nieźle. Był jednak nieco słabszy o tę jedną bramkę. Spotkanie prowadzone było za sprawą obu zespołów w szybkim tempie i mogło się podobać kibicom.
Następny mecz RKS Fameg rozegra 12 listopada w niedzielę o godz. 12.00 w Radomsku z ŁKS Ptak Łódź, a wcześniej, w środę 8 listopada, w Polkowicach odbędzie się pojedynek rewanżowy z Górnikiem o Puchar Ligi.
Jerzy Strzembosz

Image
GKS Bełchatów - RKS
"Przed meczem w Radomsku tracimy 2 szale na rzecz GKS-u i kominiarkę. Byliśmy jednak bliscy dojechania GKS-u i jedno auto będzie musiało zaliczyć blacharza. Policja eskortuje nas z miejsca zbiórki w Radomsku pod sam stadion w Bełchatowie !!! W sumie w klatce stawiło sie nas jakieś 45 osób co stanowi marną liczbę w porównaniu z poprzednim sezonem. Warto zauważyć że wielu kibiców z Radomska zasiadło razem z miejscowymi, co można było zauważyć, gdy RKS strzelił kontaktową bramkę (wrzawa na trybunach). Młyn miejscowych to ok. 80-100 (w porywach), a na stadion wszyscy weszli za darmo - prezent od klubu. Po samym meczu ekipa samochodowa zdobywa jeden szal GKS-u."
BUTRYM

Po meczu z GKS Bełchatów powiedzieli...

Piotr Mandrysz trener RKS Fameg:
- Kibice obejrzeli mecz z udziałem dwóch równorzędnych drużyn. Graliśmy początkowo defensywnie, chcąc niepokoić rywali z kontrataku. Wydawało się, że opanowaliśmy sytuację. Mecz układał się po naszej myśli, ale straciliśmy naprawdę piękną bramkę. Ten strzał Hinca był nie do obrony. Musieliśmy zmienić strategię. W drugiej połowie sięgnąłem po drugiego napastnika. Miał on pomóc nam w doprowadzeniu do korzystnego wyniku. Niestety, piłka po strzale Bugaja i rykoszecie wpadła w samo okienko. Dlatego też odrobienie dwóch goli z tak trudnym przeciwnikiem okazało się niełatwe, ale możliwe. W końcówce udało nam się strzelić kontaktową bramkę, a gdyby Tomasiak kopnął w piłkę, a nie w ziemię, to byłby remis. Mimo wszystko o tę jedną bramkę zespół GKS-u był lepszy. Nawiasem mówiąc, uważam, że spotkanie nie było tak brutalne, jak oceniał je sędzia.

Jan Złomańczuk trener GKS:
- To już piąty dobry mecz mojego zespołu. Spodziewałem się dobrego widowiska i nie przeliczyłem się. Sądzę, że kibice byli usatysfakcjonowani spotkaniem. Mogliśmy prowadzić nawet 3:0, gdyż Bugaj był z piłką kilka metrów przed bramką i zamiast zdobyć gola, trafił w Borkowskiego. Kolejnego gola też mógł zdobyć Pranagal, wykończając akcję Kukulskiego. Później Radomsko strzeliło kontaktową bramkę i wynik spotkania był otwarty. Trzeba przyznać, że mecz był godny rywali.

Notował Dariusz Kempski


Rozmowa z piłkarzem RKS Fameg, Sebastianem Tomasiakiem (vel Hiszpan)
Image

Być jak najwyżej

Kiedy rozpoczęła się Pańska przygoda z piłką nożną?
- W Raciborzu jakieś 6 lat temu graliśmy turniej piłkarski drużyn osiedlowych. Jednym z zespołów, z którym rywalizowaliśmy, była Unia Racibórz. Wkrótce klub ten ogłosił nabór nowych roczników. Zgłosiłem się. Rozegrałem chyba 2 mecze w trampkarzach, szybko awansowałem do juniorów i już po roku przeszedłem do seniorów. Po jednym meczu w rezerwach awansowałem do pierwszego zespołu i tam, za kadencji trenera Gerarda Neumana, rozegrałem kilka spotkań. Miałem wówczas 17 lat. Później na miesiąc poszedłem na testy do pierwszoligowej Odry Wodzisław, którą prowadził Marcin Bochynek. Było to tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Po świętach trener chciał, aby tam ponownie przyjechał. Działacze załatwiali wszystkie formalności dotyczące mojego przejścia do Wodzisławia. Chcieli jednak, abym został już po przejściu do Odry, wypożyczony z powrotem do Unii Racibórz. Nie chciałem się na to zgodzić, bo planowałem wyrwać się stamtąd do lepszego klubu. Wtedy pojawił się Andrzej Włodarek i zaproponował mi grę w II lidze. Zgodziłem się bez wahania. Praktycznie już po 2 tygodniach po przyjeździe do Radomska trenowałem z chłopakami.
Jak szybko przebił się Pan do pierwszego składu?
Początkowo były problemy z załatwieniem mojej karty z Raciborza. Gdy w końcu zostałem zawodnikiem Radomska, dostałem szansę od trenera Jaworskiego. W pierwszym spotkaniu zagrałem chyba 5 minut. W kolejnym wystąpiłem przez 10 minut. Potem do zespołu przyszedł trener Wiesław Pisarski i postawił na mnie. W drużynie prowadzonej przez niego grałem już od początku. Miałem wówczas 18 lat. W RKS występowałem przez 1,5 sezonu.
Był to najlepszy okres w Pańskiej karierze?
- Jak na razie zdecydowanie tak. W meczach ligowych zdobyłem wówczas 13 bramek. Byłem na 3. miejscu w klasyfikacji najlepszych strzelców w II lidze.
Następnie został Pan wypożyczony do ŁKS-u Łódź...
- Byłem tam ok. 4 miesięcy. Po zakończeniu rundy jesiennej wróciłem do Radomska i od razu po świętach pojechałem już do Petro Płock, gdzie zostałem wypożyczony na pół roku.
Kiedy zadebiutował Pan w I lidze?
- Było to jeszcze w barwach ŁKS-u Łódź za kadencji trenera Ryszarda Polaka, a graliśmy wówczas właśnie z Petro w Płocku, gdzie przegraliśmy 2:0. Wszedłem na ostatnie 20 minut.
W Płocku doznał Pan poważnej kontuzji?
- Tak. W Petro rozegrałem kilka spotkań. Naderwałem mięsień dwugłowy. Kontuzja ta nie została w pełni wyleczona i trener Adam Topolski zdecydował się posadzić mnie na ławce rezerwowych w meczu przeciwko Wiśle Kraków. Na boisko nie wszedłem, ale później pojechałem na mecz rezerw, gdzie ponownie naderwałem ten sam mięsień i wtedy mnie odstawiono. Działacze powiedzieli, że mam wracać do Radomska. Pojawiłem się tutaj latem, gdy jeszcze trwała runda rewanżowa ubiegłego sezonu. Treningi wznowiłem na 2 czy 3 tygodnie przed jego zakończeniem.
Obecnie nie prezentuje Pan tak wysokiej formy jak kiedyś?
- Po kontuzjach tej samej nogi bardzo ciężko jest wrócić do pełnej sprawności. Jeżeli przez 3-4 miesiące w ogóle się nie trenuje, to bardzo ciężko jest złapać formę i grać od razu na wysokich obrotach.
Kiedyś był Pan idolem naszej publiczności, teraz kibice raczej nie przepadają za Panem. Jak oceniłby Pan naszą widownię?
- Kibicom się wcale nie dziwię. Kupują bilety po to, aby zobaczyć dobre widowisko, a ja swoją słabszą formą nie rozpieszczam ich. Tak jak już mówiłem po kontuzji bardzo ciężko dojść do siebie. Tę rundę muszę jakoś przyzwoicie dociągnąć do końca, a zimą porządnie wziąć się do pracy i lepiej przygotować do rundy wiosennej.
Któremu z trenerów najwięcej Pan zawdzięcza?
- Trenerem, który dał mi szansę gry w II lidze, jest Wiesław Pisarski. Efektem tego była moja dobra gra i strzelenie tylu bramek.
Jak oceniłby Pan trenera Piotra Mandrysza?
- Współpraca z trenerem Mandryszem układa się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że jest on dobrym fachowcem i jednocześnie dobrym zawodnikiem, co potwierdza nasze miejsce w tabeli w tej chwili.
Czy był Pan powoływany do reprezentacji Polski?
- Tak. Od trenera Edwarda Klejdinsta otrzymałem powołanie do reprezentacji U-19 na mecz z Niemcami. W spotkaniu w Lipsku wszedłem na ostatnie 3 minuty.
W Pucharze Ligi zdobył Pan jak na razie 4 bramki, ale w lidze ostatnio nie grzeszył Pan skutecznością, a mimo to w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec bez wahania podszedł Pan do jedenastki i ją wykorzystał. Czy był Pan wyznaczony do strzelania karnego?
- Rzuty karne ćwiczyliśmy na treningu. Trener Mandrysz przed spotkaniem zapytał mnie, czy czuję się na siłach, w razie podyktowania jedenastki, podejść do piłki. Zgodziłem się bez wahania. Tak się złożyło, że faktycznie karny został podyktowany, a ja go wykorzystałem, z czego się bardzo cieszę.
Czy wywalczycie w tym sezonie upragniony awans do ekstraklasy?
- Chcemy być jak najwyżej. Zobaczymy, co się wyklaruje po rundzie jesiennej. Zawsze się gra o coś. Jedni walczą o awans, a inni o utrzymanie. My walczymy o jak najwyższe miejsce w tabeli.
Od kilku już spotkań prezentujecie fatalną skuteczność. Jakie są tego przyczyny?
- Najważniejsze jest to, że potrafimy sobie stworzyć dogodne sytuacje do zdobycia goli. Przykładowo, gdy gramy u siebie z teoretycznie dużo słabszym przeciwnikiem, to drużyna ta broni się, a nie prowadzi otwartej gry. Ciężko jest wtedy zdobyć bramkę, ciężko jest przedostać się na pole bramkowe rywala, dośrodkowania nie zawsze są celne, ale najważniejsze, że stwarzamy te sytuacje. Musimy jeszcze popracować nad skutecznością, bo okazji nam nie brakuje w żadnym meczu. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
W końcówce rundy gracie kolejno z wymagającymi przeciwnikami: z GKS Bełchatów i KSZO Ostrowiec na wyjeździe oraz z ŁKS Łódź i Górnikiem Polkowice u siebie. Jak z nimi pokusić się o zdobycze punktowe?
- Najważniejsze, że z ŁKS gramy u siebie i to na pewno da nam jakiś komfort psychiczny. KSZO będzie ciężkim przeciwnikiem, ale Ostrowiec nam "leży". Jeszcze tam nie przegraliśmy. Powinno być dobrze. Z Polkowicami po ciężkim meczu wygraliśmy w Pucharze Ligi. Ostatni mecz gramy z nimi u siebie. Górnik teraz gra rewelacyjnie, ale nie można przez cały sezon utrzymywać tak wysokiej dyspozycji, kiedyś kryzys ich również dopadnie. Mam nadzieję, że właśnie słabszą formę zaprezentują w meczu ligowym w Radomsku i zakończy się on naszym zwycięstwem.
Która z bramek była najważniejsza w Pańskiej karierze?
- Bramka strzelona Wiśle Kraków w Pucharze Polski. Były to czasy, kiedy Wisła w 1/16 Pucharu UEFA odpadła po remisie 1:1 u siebie i porażce 2:1 na wyjeździe z AC Parmą, a później została Mistrzem Polski. Wisła przyjechała do nas i myślała, że wygra na stojąco, a my sprężyliśmy się i zwyciężyliśmy 3:1. Dwie bramki padły z moich podań, a trzecią sam strzeliłem. Z tego meczu i z tego gola jestem w sumie bardzo zadowolony.

Rozmawiał Dariusz Kempski

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Środa, 29 Mar 2006, 19:59 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
Puchar Ligi
Stracone premie
Górnik Polkowice - RKS Fameg 2:0 (1:0).
1:0 3 min Cackowski
2:0 58 min Kułyk
RKS Fameg: Borkowski - Lewandowski, Mandrysz (83 Dziuba), Nowak - Prokop, Kalita, Dopierała, Jóźwiak, Jelonkowski (65 Złotek) - Folc (63 Tomasiak), Kowalczyk.
Żółta kartka: Soboń (Górnik).
Sędziował: Tomasz Wolak z Opola.
Widzów: 4 tys.

Zwycięstwo nad Górnikiem w Radomsku różnicą jednej bramki i przy dwóch zdobytych przez gości, jak było do przewidzenia, nie wystarczyło, by po meczu rewanżowym w Polkowicach awansować do 1/2 finału Pucharu Ligi. Górnik wygrał rewanż pewnie 2:0 mimo że piłkarze beniaminka nie byli w najlepszej dyspozycji i źle to świadczy o podopiecznych trenera Mandrysza, którzy - jak pokazały statystyki meczowe - w przekroju całego meczu przeważali, zdecydowanie więcej czasu posiadali piłkę, ale widać nie te elementy gry decydują o sukcesie. Porażka pozbawiła również piłkarzy i klub wysokich premii.
Górnik rozpoczął bardzo dobrze, bo już w 3 minucie gry odrobił straty z Radomska. Goście chcąc myśleć o awansie musieli zdobyć bramkę, aby doprowadzić do remisu, bo każde jednobramkowe zwycięstwo Górnika do stanu 2:1 awansowało do dalszych gier miejscowych. Stąd radomszczanie po szybkiej stracie gola musieli zmienić taktykę i częściej atakować bramkę rywala. Czynili to jednak nieskutecznie, a czytelne zagrania piłkarzy RKS nie mogły zaskoczyć gospodarzy, którzy bardzo umiejętnie się bronili zachowując czyste konto po stronie strat. Po przerwie RKS nadal atakował, ale ciągle nieskutecznie. Kontra Górnika w 58 minucie, po błędzie defensorów RKS, zakończyła się zdobyciem drugiego gola przez Kułyka i praktycznie sprawa awansu beniaminka do 1/2 finału Pucharu Ligi została przesądzona.
Radomszczanie próbowali strzelić gola, ale na przeszkodzie w realizacji celu stawała bądź nieskuteczność i niefrasobliwość pod bramką przeciwnika lub błędne decyzje stronniczego arbitra z Opola, który nie widział ewidentnego faulu w polu karnym na napastniku RKS jeszcze przy wyniku 1:0 dla Górnika. Jednak nie ma co upatrywać winy w przegranej RKS z powodu słabej dyspozycji arbitra, bo w słabszej byli piłkarze gości, a w sumie sędzia wyniku nie wypaczył. W dwumeczu Górnik okazał się zespołem lepszym, zasłużenie awansował do dalszych rozgrywek pucharowych, a trenerowi Mandryszowi przyjdzie się mocno zastanowić jak pokonać beniaminka w meczu ligowym, który radomszczanie rozegrają w ostatniej kolejce w Radomsku właśnie z Górnikiem.
Jerzy Strzembosz

Bezradność
RKS Fameg - ŁKS Ptak Łódź 0:0.
RKS Fameg: Borkowski - Nowak, Prokop, Lewandowski - Jóźwiak, Dopierała, Leszczyński, Kalita (80 Złotek), Dziuba (46 Folc) - Jelonkowski (71 Tomasiak) - Kowalczyk.
Żółte kartki: Lewandowski (RKS), Rodrigo, Wyciszkiewicz, Paszulewicz, Abbot, Łabędzki (ŁKS).
Sędziował: Ryszard Kutyła z Lublina.
Widzów: 2,5 tys.

To drugi remis piłkarzy RKS Fameg przed własną publicznością, która w spotkaniu z zajmującym niską pozycję w tabeli zespołem ŁKS liczyła zapewne na trzy punkty. Niewątpliwie piłkarze RKS chcieli rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść, ale na przeszkodzie stanął zespół wzmocniony przed spotkaniem w Radomsku Wyciszkiewiczem i Paszulewiczem, zawodnikami z pierwszoligową przeszłością. Powodów remisowego pojedynku, który dla radomszczan jest porażką było zapewne więcej. Trudno gra się z przeciwnikiem z dolnych rejonów tabeli i grającym wzmocnioną defensywą.
Najważniejszy jednak powód to bezradność piłkarzy RKS pod bramką przeciwnika - czyli nieskuteczność. Radomszczanie w przekroju całego meczu stworzyli co najmniej sześć groźnych sytuacji pod bramką Kikowskiego, z których chociażby jedną powinni wykorzystać, a niewiele brakowało, by dwa ataki gości w końcowych minutach meczu dały zwycięstwo gościom. ŁKS przeprowadził groźną akcję w 8 minucie meczu, kiedy po zagraniu najpierw Madeja, a później Wyciszkiewicza do Gondzi, który silnie strzelił, ale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką bramki Borkowskiego.
Od tego momentu przeważali gospodarze, którzy wypracowali sobie kilka drobnych pozycji do strzelenia gola, ale celowniki napastników i pomocników RKS były źle ustawione.W 25 minucie prawą stroną boiska akcję zapoczątkował Kowalczyk, który dokładnie zagrał do Dopierały, ten przedłużył podanie do Jelonkowskiego w pole karne i napastnik RKS nie trafił w piłkę. W 28 minucie dobrze rozegrali piłkę w polu karnym przeciwnika Jóźwiak z Kowalczykiem, ale ten ostatni przewrócił się i nie zdołał oddać strzału. W 30 minucie łódzkiego bramkarza próbowali zaskoczyć Dopierała z Jelonkowskim, Kikowski bronił ich strzały. W 34 minucie Dziuba przedarł się z piłką w pole karne, lecz jego silny strzał zmierzający w światło bramki ofiarnie zablokował obrońca Julcimar. Tuż przed przerwą Jóźwiak silnym strzałem próbował zaskoczyć Kikowskiego, który co prawda wypuścił futbolówkę z rąk, ale żaden z piłkarzy RKS nie zdążył z dobitką. Wcześniej Dopierała strzelił prosto w bramkarza.
Po przerwie RKS nadal przeważał, a goście grając twardo, skutecznie rozbijali ataki miejscowych, które w miarę upływu czasu stawały się coraz bardziej anemiczne. W 73 minucie Lewandowski znalazł się z piłką w polu karnym przeciwnika i strzelił prosto w Kikowskiego. Na piętnaście minut przed zakończeniem meczu radomszczanie dwukrotnie wykonywali stały fragment gry, ale żaden z egzekutorów nie wykazał się taką umiejętnością i precyzją jak ich opiekun w meczu z Lechem. Szkoda straconych punktów, bo kolejka była bardzo korzystna dla RKS. Mimo remisu RKS awansował na drugą pozycję w tabeli, oby nie na krótko w obliczu trudnych dwóch ostatnich spotkań.
Mamy nadzieję, że piłkarze nie zawiodą swych sympatyków i właśnie w ostatnich dwóch meczach zaangażują się maksymalnie, wykorzystując wszystkie swoje potencjalne możliwości sportowe, aby spokojnie wykorzystać przerwę zimową na przygotowanie się do rundy wiosennej. Ponadto trzeba przypomnieć, że grają nie tylko dla kibiców.
Następne spotkanie w niedzielę 19 listopada o godz. 11.00 w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO.

Jerzy Strzembosz

Po meczu z ŁKS powiedzieli...

Ryszard Polak trener gości:
- Na pewno nieźle rozpoczęliśmy spotkanie, ale końcówka pierwszej połowy zdecydowanie była grana pod dyktando gospodarzy. Piłkarze RKS Fameg mieli sporo sytuacji bramkowych. Drugiej połowy początkowo się obawialiśmy, gdyż byliśmy zmuszeni zmienić z powodu kontuzji naszego lewego obrońcę. Wydawało się, że będzie źle, ale w drugiej odsłonie o dziwo zagraliśmy zdecydowanie lepiej. Nie wiem, czy nie mieliśmy więcej od gospodarzy klarownych sytuacji do zdobycia gola w drugiej połowie, a szczególnie w końcówce?"
Piotr Mandrysz trener gospodarzy:
- Przed spotkaniem zdawaliśmy sobie sprawę z trudności jaką nam może stworzyć ŁKS. Chciałbym przypomnieć, że w siedmiu dotychczasowych wyjazdowych meczach stracił tylko osiem bramek, a więc mniej niż u siebie. Spotkanie było bardzo trudne. Nie można zapomnieć o tym, iż w środę graliśmy bardzo wyczerpujący mecz rewanżowy w Pucharze Ligi w Polkowicach. Miało to z pewnością wpływ na dyspozycję niektórych zawodników. Jednak w pierwszej połowie mieliśmy tak dużo sytuacji podbramkowych, że tylko brak zimnej krwi spowodował niewykorzystanie żadnej z nich. Po przerwie chcieliśmy jeszcze wzmocnić siłę ofensywną, odbyło się to kosztem gry w drugiej linii, mieliśmy optyczną przewagę. Na pewno brak poukładania gry w drugiej linii spowodował, że w końcówce o mało nie straciliśmy bramki, bo po jednym z zagrań zawodnika ŁKS-u znalazł się w sytuacji stuprocentowej. Z perspektywy meczu uważam, że niepotrzebnie straciliśmy dwa punkty i z pewnością będziemy musieli dążyć do tego, aby utratę tych punktów spróbować odrobić w następnym spotkaniu w Ostrowcu Świętokrzyskim KSZO.

Notował Dariusz Kempski

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Piątek, 31 Mar 2006, 17:34 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
Zadecydował karny
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - RKS Fameg 3:2 (1:2)
0:1 15 min Kowalczyk
0:2 33 min Jelonkowski - głową
1:2 38 min Pietrasik - głową
2:2 59 min Szafran
3:2 89 min Lasocki z karnego
RKS Fameg: Borkowski, Kowalski, Prokop, Lewandowski - Jóźwiak, Leszczyński, Mandrysz, Kalita (66 Dopierała) - Jelonkowski (88 Złotek) - Kowalczyk (81 Tomasiak), Folc.
Żółte kartki: jelonkowski, Tomasiak (RKS) i Pietrasiak, Szafran, Lasocki (KSZO).
Sędziował: Wiesław Piotrowicz z Wrocławia.
Widzów: 7 tys.

Było to bardzo ważne spotkanie piłkarzy RKS Fameg przed ostatnim pojedynkiem ligowym rundy jesiennej z Górnikiem Polkowice. Mecz rozpoczął się po myśli radomszczan, którzy od początku opanowali środek boiska i zastosowali krótkie krycie rywali. Taka taktyka przy długim rozgrywaniu piłki przez RKS wyraźnie nie odpowiadała podopiecznym trenera Tochela, którzy w pierwszej fazie gry nie mogli skutecznie sforsować drugiej linii gości i zagrozić bramce Borkowskiego. Natomiast symptomem słabej dyspozycji defensorów KSZO była akcja RKS w 7 minucie meczu, po której Kalita próbował zaskoczyć strzałem z dystansu Kapsę. Kilka minut potem błąd obrońców miejscowych i Folc znalazł się w pozycji sam na sam z bramkarzem. Jednak fatalnie strzelił ponad poprzeczką. Kolejny błąd defensywy gospodarzy goście wykorzystali bezlitośnie. Tomasz Siczek nie upilnował Bogdana Jóźwiaka, który zagrał dokładnie do Radosława Kowalczyka i było 1:0 dla gości. Kilka następnych kontr RKS przyniosło efekt w postaci zdobycia drugiej bramki. W 33 minucie Kowalczyk wykorzystał kiks Siczka, zacentrował w pole karne na drugi słupek do nabiegającego Jelonkowskiego, który precyzyjnym strzałem głową zdobył drugiego gola. Pięć minut później gospodarze wykorzystali rozluźnioną już obronę gości i Pietrasik z pięciu metrów zdobył kontaktową bramkę i ten fakt znamionował, że gospodarze będą groźni do końca. Wcześniej jednak przy prowadzeniu 2:0, kolejną sytuację stuprocentową zmarnował Marcin Folc, który mając przed sobą tylko bramkarza strzelił prosto w niego. Utrata trzeciej bramki przez miejscowych przesądziłaby zapewne o wyniku meczu. Tak się jednak nie stało, napastnikowi RKS zabrakło zimnej krwi, aby idealne sytuacje zamieniać na gole, jak czynił to w meczach poprzednich. Po przerwie od początku inicjatywę przejęli gospodarze, którzy z furią dążyli do wyrównania. Efektem tych ataków była wyrównująca bramka w 59 minucie meczu. RKS otrząsnął się nieco z przewagi miejscowych, ale gra radomszczan w drugiej połowie była tak niemrawa, że aż pachniało widmem porażki. Zepchnięci ponownie do obrony goście zdołali jeszcze uniknąć utraty trzeciej bramki na osiem minut przed końcem spotkania, kiedy po strzale Żelazowskiego trafiła w słupek. Na minutę przed końcem dobrze prowadzący dotąd zawody arbiter z Wrocławia uznał, że Artur Prokop dotknął piłki ręką w polu karnym i podyktował kontrowersyjny rzut karny, który na zwycięskiego gola zamienił Lasocki. Goście nie zdołali już wyrównać i prowadząc na wyjeździe 2:0 zeszli z boiska pokonani. Niezależnie od kontrowersyjnej decyzji arbitra na minutę przed końcem jest to porażka na własne życzenie. Wnioski z tego meczu niewątpliwie w gestii trenera i zawodników. Teraz trzeba się maksymalnie skoncentrować przed ostatnim spotkaniem w Radomsku 25 listopada w sobotę o godz. 11.00 z Górnikiem Polkowice. Wygrana da drugą lokatę na zakończenie rundy i pozwoli spokojnie przygotować się do wiosny.

Jerzy Strzembosz


Rozmowa z piłkarzem RKS Fameg Andrzejem Dziubą
Andrzej Dziuba urodził się 14 listopada 1974 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Barwy RKS Fameg Radomsko reprezentuje od początku tego sezonu. Stan cywilny: kawaler.

Możemy powalczyć o I ligę

Kiedy rozpoczęła się Pańska przygoda z piłką nożną?
- Dość dawno. W wieku 13 czy 14 lat zacząłem grać w juniorach Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Trenował nas wówczas pochodzący z tego miasta Janusz Maciuszyn.
Jak długo grał Pan w tym klubie?
- Mając 18 lat trafiłem do LKS Lignomat Jankowy, gdzie zadebiutowałem w drużynie seniorów. W Jankowach występowałem przez 5 lat z przerwą na służbę wojskową, którą odbyłem w macierzystej Ostrovii. W tym czasie Lignomat zawsze znajdował się na czele III ligi, realizując swoje przedsezonowe założenie. Kiedy grałem w Jankowach, zespół trenowali Stanisław Świerk, Bogusław Wilk oraz Antoni Kot. Dwaj pierwsi niegdyś pracowali m.in. w Śląsku Wrocław. Trener Wilk początkowo był tam asystentem. Trener Kot pochodzi z Opola, a na początku lat 70. był w szerokiej kadrze Polski. W 1971 roku udało mu się nawet zadebiutować. W meczu przeciwko RFN w Warszawie wszedł na drugą połowę, ale i tak przegraliśmy 3:1.
Kilka lat temu Lignomat zajął dość wysoką pozycję w rozgrywkach o Puchar Polski?
- Tak. Bodajże 4 lata temu w 1/16 Pucharu Polski spotkaliśmy się z GKS-em Katowice. Niestety, przegraliśmy u siebie dość wysoko 3:0.
Kto i kiedy wypatrzył Pana w Jankowych?
- Podejrzewam, że było to w meczu pucharowym. Jakieś półtora roku temu graliśmy w Jankowych właśnie z RKS Fameg. Widocznie w tym spotkaniu dałem się poznać z dobrej strony i działacze mnie zapamiętali.
Klub chciał pozyskać Pana już w przerwie zimowej ubiegłego sezonu. Dlaczego został Pan piłkarzem RKS Fameg dopiero przed rozpoczęciem rundy jesiennej?
- Pewnie były jakieś problemy i zainteresowane kluby nie mogły dojść do porozumienia. Podejrzewam, że Lignomat żądał za mnie zbyt dużo pieniędzy. I tak już zagmatwaną sytuację skomplikował ponadto Polski Związek Piłki Nożnej. Ostatecznie PZPN ustalił widocznie zadawalającą obydwie strony kwotę i obecnie gram w Radomsku.
Czy został Pan tylko wypożyczony?
- Nie. Jestem w pełni zawodnikiem RKS Fameg Radomsko.
Zapewne spodziewał się Pan, że nie od razu wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie RKS-u. Nie wahał się więc Pan zmieniać barwy klubowe?
- Długo się nie zastanawiałem. Lepiej grać przecież w II lidze niż w III, a trenowanie z tak doświadczonymi kolegami jak ci z Radomska naprawdę dużo daje. Mogę się od nich dużo nauczyć.
Na jakiej pozycji czuje się Pan najlepiej?
- Jestem ofensywnym pomocnikiem.
Jak Pan sądzi, kiedy uda się Panu wywalczyć awans do pierwszego składu?
- Trudno powiedzieć. Pytanie to powinno być skierowane do trenera.
O jakie cele w tym sezonie walczy RKS Fameg?
- O jak najwyższe miejsce w tabeli. Zespół zawsze powinien sobie stawiać jak najwyższe cele.
Zapytam więc inaczej. Czy z obecnym składem RKS Fameg ma szansę wywalczyć awans do ekstraklasy?
- Oczywiście, że z tak doświadczoną drużyną możemy powalczyć o I ligę. Zrobimy wszystko, aby w tym sezonie dla Radomska ten wymarzony awans wywalczyć.

Rozmawiał Dariusz Kempski

RKS Fameg wicemistrzem jesieni
RKS Fameg - Górnik Polkowice 1:0 (1:0)
1:0 38 min Mirosław Kalita
RKS Fameg: Borkowski - Kowalski, Prokop, Lewandowski - Jóźwiak, Kalita, Mandrysz (89 Dopierała), Leszczyński, Jelonkowski (70 Myśliński) - Kowalczyk (85 Złotek), Folc.
Żółte kartki: Borkowski, Kowalski, Prokop, Mandrysz (RKS) i Grech, Kułyk, Zaraza (Górnik).
Sędziował: Ryszard Oparcik z Radomia.
Widzów: 3 tys.

Był to ważny mecz dla układu sił w czołówce tabeli drugiej ligi przed trzyipółmiesięczną przerwą zimową w rozgrywkach. Radomszczanie spotkali się z jedenastką z Polkowic już trzeci raz, wliczając dwa pojedynki o Puchar Ligi, z którego zostali wyeliminowani właśnie przez Górnika korzystniejszym bilansem bramek. Stąd tego właśnie meczu obawiali się trenerzy, piłkarze, działacze i radomszczańska publiczność. Początkowe fragmenty spotkania nie wskazywały późniejszej zdecydowanej przewagi gospodarzy. Przez pierwszy kwadrans gra toczyła się w większości w środkowej strefie boiska, zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce radomszczanie, którzy zdobywając środek boiska zaczęli coraz wyraźniej dominować nad rywalem.
Praktycznie od 20 minuty zaczęło się prawdziwe piłkarskie widowisko i to głównie za sprawą piłkarzy RKS, którzy grali dobrze i maksymalnie skoncentrowani, misternie realizując taktykę trenera Mandrysza. Zalążkiem dobrego widowiska była właśnie akcja z 20 minuty, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Kality, do piłki nie zdążył Lewandowski. Dariuszowi Lewandowskiemu zabrakło zaledwie kilku centymetrów, by wpakować ją do bramki rywala. W odpowiedzi przed szansą zdobycia gola stanęli goście. Po dośrodkowaniu z lewej strony celnie strzelił głową Ujek, Borkowski nie dał się jednak zaskoczyć. Kilka minut później grający trener RKS chciał dać przykład swoim kolegom z zespołu i dwukrotnie próbował zaskoczyć bramkarza Norkę strzałami z dystansu.
Bramkarz Norko, reprezentant młodzieżowej reprezentacji Polski, nie dał się zaskoczyć. Tempo meczu rosło, a akcje radomszczan były bardziej dynamiczne i niebezpieczne dla gości. Wreszcie niesiony głośnym dopingiem zespół gospodarzy przełamał dotąd skuteczną obronę górników i gol padł. W 38. minucie Radosław Kowalczyk minął obrońców gości w prawym narożniku w pole karne i dostrzegł wchodzącego środkiem boiska w pole karne Mirosława Kalitę, posłał do niego piłkę, a ten silnym strzałem pokonał Norkę. Po przerwie obraz gry nie zmienił się, a stroną atakującą był nadal RKS, którego piłkarze chcieli szybko zdobyć drugiego gola i kontrolować przebieg wydarzeń na boisku. Bliski szczęścia był ponownie Kalita, który po kolejnym podaniu Kowalczyka, strzelił minimalnie obok bramki. Przewaga RKS była niemal miażdżąca i goście zostali zepchnięci do desperackiej obrony, pozostawiając w przodzie wysuniętego Ujka, niegdyś piłkarza RKS.
W 55. minucie bliski zdobycia drugiej bramki był Marcin Folc, ale po jego uderzeniu głową piłka musnęła ręce bramkarza i zatrzymała się na poprzeczce. Kilka minut później Jelonkowskiego zmienił Myśliński. Tuż przed końcem meczu Kalita minął kilku piłkarzy z Polkowic, wjechał z piłką w pole karne, silnie strzelił, ale piłka poszybowała nad poprzeczką polkowickiej bramki. Górnik wyprowadził kontrę libero RKS Artur Prokop nieco się spóźnił i Kruszelnicki wymusił faul. Strzał z rzutu wolnego zablokowali obrońcy RKS. Dwa bite kolejno przez gości rzuty rożne nie zagroziły już bramce Borkowskiego, który bronił pewnie. RKS Fameg wygrał zasłużenie przeważając w przekroju całego meczu. Gospodarze pokazali dojrzały i skuteczny futbol i goście stracili tylko jedną bramkę, a to najmniejszy wymiar kary w tym spotkaniu, bo radomszczanie powinni wygrać przynajmniej różnicą dwóch goli. Nic dodać, nic ująć.
Po tym zwycięstwie piłkarze RKS Fameg zostali mistrzem półmetka tracąc do lidera Odry Opole pięć punktów i mając świetną pozycję wyjściową przed rundą wiosenną. Warto przypomnieć, że zespół z Radomska gra nieprzerwanie w drugiej lidze od 1995 roku i pierwszy raz zajął tak eksponowaną lokatę na półmetku rozgrywek. Za to właśnie serdecznie dziękujemy piłkarzom, trenerom, działaczom i wspaniałej radomszczańskiej publiczności. Takiego kapitału nie wolno zaprzepaścić. Radomsko staje ponownie przed historyczną szansą odniesienia następnego sukcesu sportowego. Ale jest to wyzwanie nie tylko dla klubu, ale również dla władz miasta. Obyśmy wszyscy pomogli wykorzystać tę szansę dla dobra klubu i miasta.

Jerzy Strzembosz

Po meczu z Górnikiem powiedzieli...

Piotr Mandrysz trener gospodarzy:
- Na początku chciałem serdecznie podziękować wszystkim moim podopiecznym, którzy w przeciągu tego bardzo uciążliwego roku spisywali się tak dzielnie. Myślę, że przed sezonem, gdyby ktoś powiedział, iż od początku będziemy w szpicy i zakończymy rundę jesienną na drugim miejscu, każdy wziąłby to w ciemno. Cóż, listopad był dla nas trochę nieszczęśliwy, jeśli chodzi o spotkania. Na pewno nie chodzi o grę, ale wynikowo. Nie ukrywamy, że przed dzisiejszym spotkaniem ciężar gatunkowy paraliżował nas mimo tego, że mamy w swoich szeregach wielu doświadczonych piłkarzy. Początek meczu był nerwowy w naszym wykonaniu i całe szczęście, że wspaniale zimną krew w polu karnym zachował Mirek Kalita, który zdobył, jak się okazało, zwycięską bramkę.
Myślę, że w przekroju całego spotkania byliśmy zespołem lepszym. Szkoda, że wygraliśmy tylko 1:0, aczkolwiek w końcówce bardzo się obawiałem, gdy w wyniku niefrasobliwości przy wyprowadzaniu piłki straciliśmy ją i musieliśmy ratować się faulem. No i był rzut wolny z odległości 20 metrów, który zawsze jest groźny dla zespołu broniącego. Na szczęście wyszliśmy z opresji i dowieźliśmy wynik do końca i z tego się bardzo cieszymy. Cieszę się, że trener gości docenił naszą klasę i przyznał, że wygraliśmy zasłużenie, bo myślę, iż wszyscy są co do tego zgodni.

Mirosław Dragan trener gości:
- No cóż, zadowolony nie jestem, bo przegraliśmy. Radomsko było dzisiaj zespołem lepszym w każdym elemencie rzemiosła piłkarskiego. Gospodarze przewyższali nas doświadczeniem i przede wszystkim umiejętnością utrzymywania się przy piłce, stworzyli wiele sytuacji bramkowych, grali mądrze, rozsądnie, potrafili ten korzystny rezultat uzyskany do przerwy dowieźć do końca spotkania. Jest to na pewno jeden z lepszych zespołów z II ligi, jeśli nie najlepszy. Wypada mi tylko komplementować gospodarzy. A my byliśmy tylko tłem dla dobrze grającego Radomska. Trudno szukać usprawiedliwienia w moim zespole. Zabrakło nam pięciu podstawowych zawodników, ale takie kłopoty zapewne każdy ma. U mnie te ubytki były bardzo widoczne, gdyż mój zespół tworzy trzynastu wartościowych piłkarzy.
Po przerwie musiałem na murawę wpuścić piłkarzy, którzy normalnie pracują w kopalni i trenują z drugim zespołem. Mecz był gatunkowo o dużą stawkę, ale przegraliśmy w najmniejszym wymiarze w jakim moglibyśmy przegrać i mogę tylko złożyć gratulacje trenerowi Mandryszowi, bo widać, że zespół jest dobrze przygotowany do rozgrywek. Zespół RKS Fameg jest rozbiegany, dobrze wytrzymał fizycznie trudy spotkania.

Dariusz Kempski Gazeta Radomszczańska 2000

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Środa, 5 Kwi 2006, 17:35 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
Poprosiliśmy grającego trenera RKS Fameg Radomsko
Piotra Mandrysza o podsumowanie rundy jesiennej w II lidze

Wiosna będzie trudniejsza

Udana jesień
Runda jesienna w wykonaniu Radomska była bardzo dobra. Od początku rozgrywek wystartowaliśmy dobrze i znajdowaliśmy się cały czas w czołowej trójce. Powodowało to z pewnością z każdą następną kolejką usztywnienie zespołu i presję wyniku. Szansa awansu do I ligi, która się otworzyła dla Famegu, paraliżowała drużynę. Było to widać w dalszej części sezonu: dopóki zespół nie zdobył bramki, grał sztywno. Z każdym następnym spotkaniem oczekiwania kibiców i kierownictwa klubu wzrastały. Nie sprzyjało to z pewnością spokojnej pracy i grze, ale wyszliśmy z tego obronną ręką.
Jest faktem, że dysponujemy 37 punktami. Dla jednych może to być mało, ale myślę, że wiele zespołów, które również przed sezonem miały podobne aspiracje, tę liczbę punktów przyjęłoby z pocałowaniem ręki. Kilka punktów niepotrzebnie straciliśmy. Przypomnę, że w spotkaniach u siebie straciliśmy 4, nie tak jak zespoły Górnika Polkowice i do ostatniej kolejki Ryana Odry Opole, które na swoich boiskach odniosły komplet zwycięstw. Gdybyśmy mogli dodać te 4 punkty, to sytuacja byłaby całkiem dobra, bo już mielibyśmy w tej chwili 41 punktów. Na pewno w naszej grze widać jeszcze wiele mankamentów, ale tak pewnie powie każdy trener.
Uważam, że przed tą drużyną rysują się ciekawe perspektywy. Jeżeli udałoby się wzmocnić ten zespół dwoma, trzema piłkarzami przy zachowaniu wszystkich tych podstawowych, których mamy w kadrze, i przy zachowaniu całkowitego spokoju, na pewno będziemy walczyć o pierwsze, drugie miejsce czy może - o baraże. To jest piłka, to jest sport, tak więc trudno wyrokować.

Kontuzje
Do momentu gry z Ceramiką Opoczno mieliśmy okres naprawdę bardzo dobrej gry. Później graliśmy trochę słabiej, ale związane to było m.in. z kontuzjami piłkarzy, którzy stanowili trzon tego zespołu. Przypomnę, że Artur Prokop w środku sezonu nam się rozchorował, usunięto mu wyrostek robaczkowy. Ponadto Radek Kowalczyk doznał poważnego urazu w meczu z Ceramiką, ja również miałem nadciągnięty mięsień czwórgłowy uda. Z pewnością odbiło się to na grze w tamtym okresie. Radek wprawdzie wrócił, ale wszyscy wiemy, że po tak długiej przerwie w treningach jemu potrzebny jest czas. To było widać w grze ofensywnej RKS.

Zgubione punkty
Żałujemy bardzo kilku spotkań wyjazdowych, w których powinniśmy zdobyć punkty, bo remis w Stalowej Woli czy w Kietrzu był naszą porażką z przebiegu gry. Tamte mecze powinniśmy byli rozstrzygnąć na swoją korzyść. To są kolejne 4 punkty. Z KSZO, przypomnę, prowadziliśmy 2:0 i straciliśmy bramkę po problematycznym (używam naprawdę najłagodniejszego określenia) rzucie karnym. Wtedy, w przedłużonym czasie, Artur Prokop przyjął piłkę na klatkę piersiową. Zabrało nam to 1 punkt. Ktoś powie, że mało. Tak, ale odebrałoby to 2 punkty drużynie KSZO. To są takie niuanse, których zwykły śmiertelnik, kibic nie dostrzega. To są właśnie te punkty, które pogubiliśmy. Z przebiegu rundy jestem zadowolony.

Tylko liga
Chciałem podkreślić, że tak wiosną, jak i jesienią rozegraliśmy po 28 spotkań. Ktoś, kto kiedyś grał czy w ogóle uprawiał jakiś sport, zdaje sobie sprawę z tego, że to jest końska dawka, która może zwalić z nóg lepszych piłkarzy i całe zespoły. Nam się udało w miarę bezboleśnie przez to przejść, ale odbyło się to kosztem kilku straconych punktów. Należy dążyć do tego, abyśmy mogli zrealizować ten cykl przygotowawczy, który planujemy. Wiosną mamy już tylko 19 (plus ewentualne 2) spotkania do rozegrania. Po takim zahartowaniu, jakie mieliśmy w tym roku, będzie to dla tego zespołu dawka do wytrzymania. Zostaje nam więc tylko liga, bo Puchar mamy z głowy. Możemy się skoncentrować wyłącznie na tych 19 bądź 21 meczach.
Będziemy grali cyklicznie, szczególnie w początkowym okresie - w marcu i kwietniu - co sobotę. Będzie to sprzyjało planowemu treningowi i wypoczynkowi między spotkaniami, bo piłka już się trochę zmieniła i zmierza w kierunku dyscypliny szybkościowej. Tutaj w naszym zespole drzemią największe rezerwy. Myślę, że nie zawiedliśmy i życzyłbym sobie, aby wiosną tabela wyglądała tak, jak po zakończeniu rundy jesiennej.

Przygotowania do wiosny
Będziemy rozmawiali z prezesem na temat ewentualnych uzupełnień bądź drugiej części okresu przygotowawczego, myślę tutaj o lutym. Terminarz na styczeń mamy już ustalony. 4 stycznia rozpoczynamy przygotowania. Od 12 do 22 stycznia będziemy na obozie w Brennej, w bardzo dobrym ośrodku. Po powrocie będziemy się przygotowywać na swoim obiekcie. Chciałbym w połowie lutego wyjechać na drugi obóz. Gdzie i czy pojedziemy - to będzie zależało od możliwości finansowych RKS. W klubie robi się wszystko w kierunku poprawy bazy treningowej, ale jest ona w dalszym ciągu mizerna. Tymczasem my, gdy będzie leżał śnieg, musimy mieć dobre boisko i obiekty do treningu po to, żeby dobrze wystartować.
A początek mamy bardzo trudny. U siebie - niebezpieczny zespół dobrze grający na wyjeździe - Polar Wrocław. Później dwa wyjazdy - Świt Nowy Dwór Maz. i Górnik Łęczna, a następnie mecz z Włókniarzem Kietrz - kolejnym zespołem, który na wyjeździe gra świetnie. Już wiadomo, że w pierwszym meczu RKS wystąpi bez Artura Prokopa. Ja też nie będę mógł zagrać. Mamy już po cztery żółte kartki. Musimy się więc optymalnie przygotować, żeby dobrze wystartować, odskoczyć i mieć komfort kilkupunktowej przewagi. Tak jak to było jesienią, kiedy nawet jedna czy druga wpadka nie powodowała obsunięcia się w tabeli. Przypomnę, że w listopadzie w trzech kolejnych meczach zdobyliśmy tylko punkt, ale nie obsunęliśmy się w tabeli, bo cały czas zachowywaliśmy dystans do grupy pościgowej. To na pewno dobra rzecz i będziemy do tego dążyli, ale wiosna będzie trudniejsza. Tak jest zawsze. Później dzieją się dantejskie sceny i tego się najbardziej boję.

Notował
Dariusz Kempski



Rozmowa z prezesem RKS Fameg Radomsko - Januszem Śliwakowskim

Radomsko stać na I ligę

Czy mógłby Pan podsumować zakończoną rundę jesienną w wykonaniu piłkarzy RKS Fameg Radomsko?

- Myślę, że wyniki i lokata drużyny w tabeli mówią same za siebie. Jeszcze nigdy RKS nie miał tak znakomitej pozycji, jest wiceliderem rundy jesiennej. Wszystko zależeć będzie od wiosny. Sądzę, że z tej rundy możemy być zadowoleni. Oczywiście, żal trochę kilku punktów, które uciekły w ostatnim momencie. Nie wszystkie spotkania wyszły tak, jak byśmy tego chcieli. Sami zawodnicy różnie podchodzą do kolejnych meczów. To jest też pewna wypadkowa ich możliwości, chęci i sił motorycznych. Wypadkowa ta jest niezła, pozycja wyjściowa - również. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, co zostało zrobione na stadionie, to sytuacja jest dobra. Niektóre prace zakończono, inne są rozpoczęte. Uważam, że możemy podsumować ten mijający rok 2000 jako jeden z bardziej udanych w historii radomszczańskiego klubu.

Wspomniał Pan o remoncie stadionu. Jakie prace są jeszcze w planach?

- Już widać to, co planujemy i co będzie zrealizowane na stadionie. Po drugiej stronie boiska powstanie również trybuna. W tej chwili są tam prowadzone prace budowlane. W niedalekiej przyszłości, w zależności od możliwości finansowych, będziemy się starali, aby stadion mógł pomieścić zdecydowanie większą liczbę kibiców, którzy będą mogli oglądać mecze w godziwych warunkach.

A kiedy powstanie ta trybuna?

- Obiecuję, że najszybciej jak tylko będzie to możliwe. Wszystko uzależnione jest od środków finansowych, jakimi będziemy dysponować. Chcielibyśmy, żeby do połowy przyszłego roku została ukończona większość prac, ale jest ich jeszcze bardzo dużo. Jeśli uda nam się zrealizować wszystkie plany, to zarówno klub, jak i kibice odniosą korzyści.

Ostatnie cztery spotkania wykazały, że konieczne są wzmocnienia. Czy w przerwie zimowej klub pozyska nowych piłkarzy?

- Na pewno będziemy się starali jeszcze wzmocnić zespół. Oczywiście, nie będzie wielkiej przebudowy drużyny. To nie będą zdecydowane ruchy. Nie zmienia się konia podczas przeprawy przez rzekę. Jeśli ta przeprawa wychodzi tak, jak planowaliśmy, to jest dobrze. Rzecz jasna, każde wzmocnienie jest mile widziane i przez kibiców, i przez Zarząd RKS, i przez samych piłkarzy. Może uda się pozyskać dla zespołu dwóch, trzech, a w przyszłości - czterech zawodników, którzy wzmocniliby linie defensywne, może środek pola lub napad. Przydałby się wyższy, dobrze grający głową napastnik. Pod tym kątem będziemy szukać i w miarę naszych możliwości - pozyskiwać nowych piłkarzy.

Jesteście na dobrej drodze do awansu do ekstraklasy. Czy możliwości finansowe klubu pozwolą, oczywiście po ewentualnym awansie, na utrzymanie pierwszoligowej drużyny?

- Wszyscy kibice, dziennikarze krzyknęli, że już jesteśmy w pierwszej lidze. Czy nas stać na awans? Czy będziemy w pierwszej lidze? Czas pokaże. Wydaje mi się, że powinniśmy grać najlepiej jak umiemy, starajmy się zdobyć najwięcej punktów. Czy jesteśmy przygotowani na I ligę? Dopóki się tam nie znajdziemy, nie sprawdzimy tego. Kiedy już awansujemy, wtedy będziemy mądrzejsi, bogatsi o pewne doświadczenia, o pewną wiedzę i dopiero wówczas będziemy mogli powiedzieć, czy nas stać, czy nie. Wiem, że apetyty wszystkich są ogromne. Każdy kibic chciałby, aby RKS Fameg awansował do ekstraklasy. Powiem tak: starajmy się, a zobaczymy, jak nam to wyjdzie. Jeżeli awansujemy, to na pewno będziemy przygotowani organizacyjnie, a finansowo - nie gorzej. Myślę, że Radomsko nie jest miastem, które nie byłoby w stanie utrzymać pierwszoligowej drużyny.
Niestety ten sam prezes powie za 5 lat w obliczu milionowych długów i widma bankructwa klubu: "Radomska tak naprawde nigdy nie było stać na gre w 1 lidze"...

Rozmawiał
Dariusz Kempski

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wtorek, 11 Kwi 2006, 20:14 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
**********************************************************************
RUNDA WIOSENNA SEZONU 2000/2001

Bramki dla RKS w historii występów drugoligowych strzelali
Strzelali dla RKS w II lidze

30 bramek - Rafał Dopierała
24 - Dariusz Malagowski
21 - Radosław Kowalczyk
18 - Sebastian Tomasiak
14 - Bogdan Jóźwiak
10 - Jarosław Chwiałkowski i Janusz Jelonkowski
8 - Krzysztof Kukulski, Robert Kurek i Grzegorz Włoch
7 - Leszek Iwanicki i Jacek Krzynówek
5 - Mirosław Kalita
4 - Marcin Folc, Piotr Mandrysz, Rafał Ozga i Robert Rogan.
3 - Dariusz Brytan, Konrad Horawa, Piotr Kasprzyk, Artur Lamch, Dariusz Lewandowski, Dariusz Marciniak, Andrzej Pawłowski, Andrzej Sermak i Krzysztof Złotek
2 - Krzysztof Błaszczyk, Robert Dąbrowski, Artur Grzesik, Artur Kowalski, Jarosław Łęgowiak, Marek Nowicki, Sławomir Palacz, Rafał Popko, Iwan Stiepanow, Sławomir Twardygrosz i Mariusz Ujek
1 - Mariusz Gawlica, Arkadiusz Gondzia, Piotr Juraszek, Janusz Kaczówka, Tomasz Kazimierowicz, Krzysztof Kłosiński, Tomasz Kmiecik, Tomasz Knap, Zdzisław Leszczyński, Wiesław Mak, Dariusz Michaliszyn, Mirosław Myśliński, Marcin Nowak, Romuald Solarek, Dariusz Stelmach, Krzysztof Stocki, Piotr Urbaniak i Damian Wicher.
3 bramki dodatkowo za walkower ze Stalą Mielec w sezonie 1996/1997. Bramki samobójcze: Bartoś (z Avii Świdnik), Kaczorowski (z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski), Kowalski (z Jagiellonii Białystok), Nitecki (z Kujawiaka Włocławek) i Tyrajski (z Petrochemii Płock).


Na dziesięciodniowy obóz szkoleniowo-przygotowawczy do Brennej wyjechało w piątek 12 stycznia 28 piłkarzy RKS Fameg.
Wśród nich są: grający trener Piotr Mandrysz, bramkarz i I trener Andrzej Kretek, Tomasz Leszczyński, Dariusz Lewandowski, Zdzisław Leszczyński, Bogdan Jóźwiak, Mirosław Kalita, Artur Kowalski, Artutr Prokop, Janusz Jelonkowski, Mirosław Myśliński, Radosław Kowalczyk, Marcin Folc, Rafał Dopierała, Sebastian Tomasiak, Marcin Nowak, Andrzej Dziuba, Mariusz Gawroński, Rafał Bałecki, Łukasz Chmielewski, Waldemar Jaskulski, Marek Jakóbczak, Łukasz Szturma, Damian Kozik, Paweł Stalmach, Adrian Klepczyński, Damian Wicher oraz pozyskany w ubiegłym tygodniu z Rakowa Częstochowa, reprezentant Polski do lat 17 Sebastian Pluta. Ponadto z drużyną wyjechali kierownik drużyny Jacek Kawka, lekarz Sławomir Nowerski i masażysta Jacek Grabarczyk.


Bardzo słabo zaprezentowali się piłkarze RKS Fameg w swym pierwszym sparingowym meczu z GKS-em Bełchatów przed rozpoczynającymi się w pierwszej połowie marca rozgrywkami II ligi.
W środę 31 stycznia radomszczanie ulegli w Wawrzkowiźnie GKS-owi Bełchatów aż 2:5 (0:4). Bramki zdobywali kolejno: 1:0 - Patalan (21 min.), 2:0 - Kukulski (28 min.), 3:0 - Popek (41 min.), 4:0 - Patalan (44 min.), 4:1 - Folc (48 min. głową), 5:1 - Patalan (85 min.), 5:2 - Jakóbczak (86 min.).
Trener RKS Fameg Piotr Mandrysz wystawił w tym spotkaniu dwie jedenastki. Przed przerwą grali: Kretek-Nowak, Jaskulski, Myśliński-Jóźwiak, Klepczyński, Kalita, Dopierała, Dziuba-Kowalczyk, Jelonkowski; po przerwie wystąpili: Kozik-Kowalski, Prokop, Kazimierowicz-Tomasiak, Leszczyński, Mandrysz, Pluta, Stalmach-Jakóbczak, Folc.
Po meczu trener Mandrysz powiedział: - Graliśmy w środę na bardzo dobrze przygotowanej murawie w Wawrzkowiźnie. Szkoda tylko, że my nie dysponujemy takimi obiektami treningowymi jak GKS Bełchatów. Pierwsza połowa w wykonaniu moich podopiecznych była bardzo zła. Niech świadczy o tym fakt, że przegrywaliśmy aż 4:0. Niektórzy z zawodników mogli odczuwać trudy przygotowań, ale to i tak ich nie powinno tłumaczyć. Można przegrać z każdym przeciwnikiem, ale nie w takim stylu. Szczególne pretensje mam do tej jedenastki, która grała do przerwy. W drugiej połowie było już zdecydowanie lepiej, zagraliśmy na swoim poziomie, ale nie byliśmy już w stanie odrobić tak dużej, czterobramkowej straty. Z wyniku oczywiście nie jestem zadowolony, choć przecież nie będzie się on liczył w ostatecznym rozrachunku. Jeśli chodzi o nasze nowe nabytki, to jestem zadowolony z występu młodych piłkarzy. Chciałbym w tym miejscu szczególnie wyróżnić Sebastiana Plutę, choć również i pozostali dobrze. Odnośnie Jaskulskiego i Jakóbczaka to jest jeszcze zbyt wcześnie by cokolwiek wyrokować. Również ich czeka rywalizacja w drużynie.
W moim zespole występować będą piłkarze, którzy wywalczą sobie miejsce w składzie, a nie zawodnicy mający tylko uznane nazwisko!

Bardzo dobrze zaprezentowali się piłkarze RKS Fameg w kolejnych meczach sparingowych. W środę 7 lutego w Chorzowie pokonali pierwszoligowy Ruch Chorzów 1:0 po bramce Dariusza Lewandowskiego (głową), a w sobotę 10 lutego uporali się w Pławnie z trzecioligowym KKS Kalisz 4:0 (Gawroński, Dopierała, Jakóbczak, Jelonkowski).

Skandal na boisku
Sobotnie sparingowe spotkanie RKS Fameg z mającym w Radomsku wielu kibiców Widzewem Łódź zakończyło się skandalem. Gdy przy stanie 3:2 dla Widzewa w przedłużonym czasie gry sędzia podyktował rzut karny, łodzianie opuścili boisko.

Przez zdecydowaną część meczu przewagę mieli pierwszoligowcy. Do 90. minuty prowadzili 3:2. Tuż przed końcem spotkania sędzia Adam Kamiński, niegdyś reprezentant radomszczańskiego zespołu, podyktował rzut wolny pośredni. Jednak czołowa drużyna II ligi nie wykorzystała tej okazji. Na tym mecz się nie zakończył. Został przedłużony jeszcze o 7 minut, o co łodzianie mieli pretensje. Nie wszyscy widzewiacy potrafili utrzymać nerwy na wodzy, krytykując kontrowersyjne decyzje arbitra. Sławomir Gula i Sławomir Olszewski (bramkarz) używali w stosunku do sędziego różnych wyzwisk, wśród których "ty ch... łysy" należały do najłagodniejszych. Piłkarze zostali słusznie ukarani czerwonymi kartkami (decyzją władz Widzewa nie wystąpią w najbliższym sparingu łódzkiej drużyny i zapłacą karę). Między słupkami bramki gości stanął Andrzej Woźniak, który nie był wpisany do protokołu. Po chwili, po faulu Adama Krygera na Marcinie Folcu (łodzianie twierdzą, że to wcześniej niezgodnie z przepisami zagrał radomszczanin), sędzia podyktował rzut karny. Trener Marek Koniarek nakazał swoim piłkarzom zejść z boiska, więc zgodnie z przepisami mecz wygrali walkowerem gospodarze. Schodzącym do szatni piłkarzom Widzewa towarzyszyły wulgarne okrzyki kibiców.
Oba zespoły potraktowały ten sparing bardzo poważnie. Momentami walka na boisku, szczególnie ze strony Widzewa, była nawet zbyt ostra. Świadczą o tym kontuzje Sebastiana Tomasiaka (będzie pauzował przynajmniej 6 tygodni), Waldemara Jaskulskiego i Artura Kowalskiego.
Od początku śmiało zaatakowali gospodarze. Już w 2. min Michał Stasiak po rykoszecie omal nie pokonał własnego bramkarza Adama Piekutowskiego. Jednak z każdą następną minutą dała się zauważyć coraz wyraźniejsza przewaga pierwszoligowca. W 27. min bramkarz gospodarzy Tomasz Borkowski faulem poza polem karnym, za co mógł być ukarany czerwoną kartką, powstrzymał atak Rafała Kaczmarczyka. Sam poszkodowany z wolnego trafił w słupek, a toczącą się wzdłuż linii piłkę wepchnął do siatki Daniel Bogusz. 6 minut później Ryszard Remień strzelił zza pola karnego, a piłka w tłoku minęła wszystkich i było 2:0 dla gości. W końcu pierwszej połowy radomszczanie próbowali zmniejszyć straty, ale silny strzał Mirosława Kality powędrował nad poprzeczką.
Po zmianie stron lekką przewagę uzyskał RKS Fameg, ale to goście zdobyli bramkę. W 56. min, po kolejnym kornerze wykonywanym przez Marcina Morawskiego i błędzie Borkowskiego, swego drugiego gola, tym razem głową, zdobył Bogusz. Liczne zmiany u gości wprowadziły w ich szeregach nieco zamieszania. Jeśli chodzi o nasz zespół, to grę uporządkował dopiero grający trener Piotr Mandrysz, który wszedł za kontuzjowanego Kowalskiego. Już w 66. min Kryger chciał wybić piłkę, lecz właśnie Mandrysz zagrodził jej drogę i ta przelobowała zaskoczonego Olszewskiego. W 82. min było 3:2. Marcin Folc wykorzystał dośrodkowanie Rafała Dopierały z lewej strony i strzelił z woleja w światło bramki.

(dk)

Sparing przyjaciół
Końcówka meczu była nerwowa. Zapewne nieco zaognił sytuację sędzia. To jednak w żaden sposób nie powinno tłumaczyć zachowania niektórych piłkarzy Widzewa i trenera Marka Koniarka, który nakazał swoim podopiecznym zejść z boiska przed ostatnim gwizdkiem arbitra.
To był tylko mecz sparingowy, a zakończył się takim nieprzyjemnym akcentem. Widzew po tym spotkaniu zapewne stracił w naszym mieście wielu kibiców. Niestety, ta skandaliczna końcówka nie przysporzyła również RKS-owi sympatyków wśród działaczy, piłkarzy i kibiców Widzewa Łódź, który w ostatnich kilkunastu latach dostarczył nam przecież tyle emocji. Pomyślmy, co mogłoby się dziać na boisku, gdyby to było oficjalne spotkanie o punkty.
Dariusz Kempski

Po meczu powiedzieli...

Andrzej Woźniak
20-krotny reprezentant Polski, bramkarz Widzewa Łódź:
- Dzisiejszy sparing był dla obu zespołów bardzo pożyteczny. Trzeba przyznać, że psychicznie było to bardzo trudne spotkanie. Nie wiem, dlaczego pan sędzia w dodatkowym czasie gry jeszcze bardziej podgrzał atmosferę. Zarówno na murawie, jak i poza boiskiem było dość nerwowo. Nie rozumiem, o co chodziło temu panu i dlaczego spotkanie zakończyło się tak, jak wszyscy widzieli.

Marek Koniarek
2-krotny reprezentant Polski, członek ekskluzywnego "klubu 100" (zdobył przeszło 100 bramek w ekstraklasie, z czego aż 65 w barwach Widzewa), trener Widzewa Łódź:
- Pierwsza połowa stała na dobrym poziomie. Uzyskaliśmy przewagę, co udokumentowaliśmy zdobyciem dwóch bramek. W drugiej połowie zrobiło się niepotrzebnie nerwowo. Radomsko uzyskało lekką przewagę i niestety niepotrzebnie sędzia w dodatkowym czasie gry został głównym aktorem tego widowiska.

Piotr Mandrysz grający trener RKS Fameg:
- W dzisiejszym dniu Widzew grał bardzo dobrze z kontrataku. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli grać atakiem pozycyjnym. Muszę powiedzieć, że Widzew wspaniale wychodził do gry z kontrataku i w ten sposób dominował w wielu fragmentach spotkania. W końcówce przejęliśmy inicjatywę. Pierwszą bramkę zdobyliśmy faktycznie przypadkowo, ale drugi gol Janusza Jelonkowskiego po nieudanej pułapce ofsajdowej spowodował, że mecz był do końca dramatyczny. Należy tylko żałować, że to spotkanie zakończyło się tak nieprzyjemnym akcentem. Uważam, że odepchnięcie piłkarza w polu karnym na każdym stadionie świata zawsze powinno być odgwizdane. Tak doświadczony piłkarz jak Adam Kryger nie powinien tak postąpić. Dlatego został podyktowany rzut wolny pośredni. Gdyby zachował się tak jeden z moich podopiecznych, to uważam, że kara byłaby bardzo wysoka. W przypadku jednej z czerwonych kartek Maciej Terlecki powiedział do sędziego "ty ch... łysy". Nie można mieć pretensji, że sędzia za to zawodnika wyrzuca z boiska. Uważam, że wielu piłkarzy w Polsce jest zmanierowanych, powinni tracić energię w grze, a nie w dyskusjach z arbitrem. Decyzję o zejściu z boiska piłkarzy Widzewa podjął trener Marek Koniarek. Przykro mi, że tak się stało, bo przecież wiele lat wspólnie graliśmy i razem ten sparing planowaliśmy. Życzę Widzewowi, żeby w meczach ligowych grał z taką determinacją jak dzisiaj. Mamy dużego pecha tej zimy, gdyż kolejnych zawodników z części przygotowań wykluczą kontuzje. Waldemar Jaskulski złapał uraz podbicia, który wyniknął z wejścia nakładką, natomiast Artur Kowalski i Sebastian Tomasiak mają kontuzję torebki stawowej.

Andrzej Pawelec prezes Widzewa Łódź:
- Jestem oburzony taką sytuacją, jaka się zdarzyła. Jest mi bardzo przykro, że ten sparingowy mecz zakończył się takim niemiłym akcentem. Uważam, że spotkanie powinno się zakończyć zgodnie z czasem - 7 minut wcześniej. Sędzia doprowadził do rzeczy, które nie powinny mieć miejsca na boisku. Mogę tylko przeprosić za zachowanie moich piłkarzy.

Notował Dariusz Kempski Gazeta Radomszczańska 2001

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czwartek, 20 Kwi 2006, 13:53 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
Nerwowa końcówka
RKS Fameg - Polar Wrocław 2:1 (1:0)
1:0 38 min. Jóźwiak
1:1 82 min. Lis
2:1 89 min. Jóźwiak z karnego
RKS Fameg: Borkowski-Nowak, Jaskulski, Lewandowski - Leszczyński, Jóźwiak, Dopierała (90 Kowalski), Kalita, Kowalczyk - Jelonkowski (78 Myśliński), Jakóbczak (46 Folc).
Polar: Keller - Wójcik, Jasiński, Mazur, Rafał Lis - Tęsiorowski (62 Hubsher), Paweł Lis, Grabowski (75 Augustyniak), Żelasko - Bugaj (46 Gortowski), Lizak.
Żółte kartki: Nowak, Jaskulski, Folc (RKS) i Rafał Lis (Polar).
Czerwona: Rafał Lis (Polar).
Sędziował Jarosław Żyro z Bydgoszczy.
Widzów 3 tys.

Oczekiwany z dużym zainteresowaniem mecz na inaugurację rundy wiosennej w Radomsku pomiędzy RKS Fameg a Polarem Wrocław dostarczył kibicom wielu emocji. Głównie za sprawą arbitra głównego. Sędzia nie miał najlepszego dnia i mecz w końcowej fazie stał się bardzo nerwowy. RKS wystąpił bez pauzujących za żółte kartki Kowalskiego i Tomasiaka. Od pierwszych minut meczu radomszczczanie uzyskali znaczną przewagę, goście grający wzmocnioną defensywą szukali możliwości zdobycia gola tylko w grze z kontry. Już w piątej minucie Jelonkowski dograł piłkę do Dopierały tuż przed szesnastką, ale rozgrywający RKS niezbyt czysto uderzył i Keller bez trudu obronił strzał. Dwie minuty później przed szansą zdobycia gola stanął Kowalczyk.
W 27. minucie po akcji RKS lewą stroną boiska w pole karne przedarł się z piłką Jakóbczak, silnie strzelił, jednak dobrze ustawiony bramkarz gości sparował piłkę. Goście nie kwapili się do zdecydowanych ataków na bramkę RKS i jeżeli byli przy piłce, to długo ją rozgrywali w środku boiska, lub ich kontry, skutecznie rozbijane przez Nowaka i Jaskulskiego, kończyły się przed linią szesnastu metrów. Upływały cenne minuty pierwszej połowy i nadal na tablicy wyników widniał bezbramkowy wynik. W końcu nadeszła 38. minuta spotkania. RKS przeprowadził szybką akcję, dobrze grający w środku pola Dopierała podał piłkę do Kality, który prostopadłym podaniem do Jóźwiaka otworzył koledze drogę do bramki. Nieco statycznie grający do tej pory Jóźwiak zdecydował się na precyzyjny strzał z 16. metrów w pełnym biegu i zdobył gola dla RKS. Jeszcze przed przerwą wynik mogli podwyższyć Nowak i Jóźwiak, ale bardzo dobrze w bramce gości spisywał się Keller.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie i stroną atakującą był RKS. Trener Mandrysz dokonał jednej zmiany zastępując Jakóbczaka Folcem. W 53. minucie kibice wstali z miejsc po silnym strzale z około 18 metrów Kality, ale piłkę zmierzającą w samo okienko bramki Polaru sparował na rzut rożny niezawodny Keller. Goście, grający typowo z kontry, dwukrotnie zagrozili bramce Borkowskiego po stałych fragmentach gry, ale niebezpieczny napastnik Lizak był osamotniony w swoich poczynaniach. Na osiem minut przed końcem gospodarze nieco spasowali i coraz częściej w posiadaniu piłki był Polar. Z piłką próbował przedrzeć się w pole karne Lizak. Zawodnik gości przewrócił się tuż za linią szesnastu metrów. Arbiter podyktował rzut wolny pośredni.
Goście dobrze go rozegrali i Lis silnym strzałem wyrównał stan meczu. Atmosfera na widowni stała się gorąca, a arbiter pogubił się i przy falowych atakach RKS nie zauważył wyraźnego faulu w polu karnym na napastniku RKS. Wreszcie na trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry kolejny atak RKS na bramkę Kellera zakończył się faulem w polu karnym na Kowalczyku i sędzia nie miał już żadnych wątpliwości dyktując rzut karny dla RKS. Początkowo do wykonania jedenastki przymierzał się Kalita, ale Jóźwiak zdecydował się szybciej i podbiegł do piłki, zmylił bramkarza i zdobył drugą bramkę na wagę trzech punktów.
W 90. minucie Kalita otrzymał prezent od bramkarza gości, który zagrał piłkę pod jego nogi, ale zawodnik RKS tak był zaskoczony tą sytuacją, że niemal na stojąco chciał ograć Kellera, jego strzał nie był celny, a piłka trafiła w słupek. Szkoda tej sytuacji, bo dobrze grający Kalita mógł przypieczętować zwycięstwo RKS i uniknąć nerwowej końcówki, bo sędzia doliczył do efektywnego czasu gry aż pięć minut.
Zwycięstwo radomszczan w pełni zasłużone, choć ciężko wywalczone. W RKS wszyscy zasługują na uznanie za ambicję i walkę do końca oraz wolę zwycięstwa. Trudno się gra z przeciwnikiem, który ogranicza się jedynie do gry z kontry. W Polarze poza bramkarzem Kellerem dobrze prezentowali się Żelasko i Lizak.
Następne spotkanie RKS rozegra w niedzielę 17 marca o godz. 11.00 w Łęcznej z Górnikiem.
Jerzy Strzembosz

Image
skarpa za bramką została zburzona a na jej miejscu wybudowano nowe trybuny dla gości. W meczu z polarem my na nich siedzielismy, zaprezentowalismy też najwiekszą nasza flagę RADOMSZCZAŃSKI KLUB SPORTOWY

Po meczu z Polarem powiedzieli...

Aleksander Papiewski
Trener Polaru Wrocław:
- Uważam, że dzisiejsze widowisko było przedniej marki. Po pierwsze, dlatego że oba zespoły grały bardzo dobrze z pełnym zaangażowaniem. Po drugie spotkanie odbyło się w bardzo dobrych warunkach. Kibice nie mogli narzekać na brak sytuacji podbramkowych. Przyznam, że w pierwszej połowie mój zespół był zdecydowanie słabszy, ale w drugiej byliśmy równym, a może nawet i lepszym, przeciwnikiem. Wynik niestety jest taki, jaki jest. Pozostaje mi tylko pogratulować mojemu przyjacielowi Piotrowi Mandryszowi dobrego meczu i trzech punktów.

Piotr Mandrysz
Trener RKS:
- Muszę powiedzieć, że przed spotkaniem obawiałem się trochę o dyspozycję moich podopiecznych. Wiadomo, że końcówka przygotowań nie przebiegała w takich warunkach, w jakich byśmy sobie tego życzyli. W związku z czym były pewnego rodzaju obawy, jak w grze z takim solidnym, wymagającym przeciwnikiem jakimi jest Polar Wrocław, zachowają się dzisiaj zawodnicy. Muszę powiedzieć, że jestem z ich postawy bardzo zadowolony. Uważam, że stworzyliśmy, także przy udziale piłkarzy gości, bardzo dobre widowisko. Myślę, że zespoły pierwszoligowe nie mogłyby się wstydzić takiej gry. Uważam, że zwyciężyliśmy zasłużenie. Bohaterem spotkania był z pewnością bramkarz Polaru Jerzy Keller, który z nieprawdopodobnych sytuacji wychodził obronną ręką. Należy żałować tylko, że w końcówce nerwowa atmosfera spowodowała takie, a nie inne zachowanie niektórych zawodników. Choćby Mirek Kalita w sytuacji, w której powinien tylko dopełnić formalności, troszeczkę się zagubił. Ale tak jak powiedziałem jestem pełen podziwu dla swoich podopiecznych, tym bardziej, że musieli się zmagać z wymagającym przeciwnikiem.

Dariusz Kempski

Rozmowa z trenerem RKS Fameg Piotrem Mandryszem
Liczymy na kibiców

Jak Pan ocenia tegoroczne przygotowania RKS Fameg do rundy wiosennej?
- Do 10 lutego warunki były dobre, tak więc wykonaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy. Byliśmy na obozie w Brennej, mieliśmy bardzo dobre warunki. Był w planie drugi obóz na południu Europy. Sądziłem, że pod koniec lutego należy jechać tam, gdzie jest ciepło i są suche boiska. Nie udało się wyjechać z przyczyn ekonomicznych. W związku z tym obraliśmy kurs na Dębicę. Niestety, jak wszyscy wiemy, przyszło w Polsce załamanie pogody. To spowodowało z kolei, że musieliśmy trenować w warunkach, w jakich nie powinniśmy tego robić na tym etapie. Ten drugi obóz właściwie się odbył, ale cel, jaki zakładaliśmy, nie został zrealizowany. Chcieliśmy pracować na dobrych boiskach nad szybkością, zgraniem formacji. Rozegraliśmy też sparingi. Na murawie był lód i śnieg. Gra w tych warunkach chyba mijała się z celem. Mam nadzieję, że mimo tego udało się przez ostatni tydzień coś poprawić w tych elementach, które szwankowały. A takich było wiele.
Tej zimy kilku piłkarzy odniosło kontuzje...
- Tak. Jeśli chodzi o kontuzje, to największe spustoszenie zrobił u nas ten nieszczęsny sparing z Widzewem Łódź (piłkarze Widzewa zeszli z boiska, gdy po regulaminowym czasie gry sędzia podyktował rzut karny dla RKS - przyp. red.). Akurat boisko było bardzo dobrze przygotowane, dopisała pogoda, wszystko było takie, jak powinno, a tu trzy poważne kontuzje. Przypomnę, że Artur Kowalski ma uszkodzony staw skokowy, Sebastian Tomasiak ma zerwaną torebkę stawową i skręcenie stawu skokowego trzeciego stopnia, co jest bardzo poważnym urazem. Nie obyło się w jego przypadku bez gipsu. Ponadto Waldemar Jaskulski ma silnie stłuczone podbicie. Tak więc trzech istotnych piłkarzy na ostatnie tygodnie przed ligą wypadło. Czy nam się to wszystko udało posklejać, czas pokaże. W liniach obronnych mamy zdecydowanie najmniejszy komfort, a w tej chwili zestawienie obrony daje mi wiele do myślenia. Mam nadzieję, że wraz z ociepleniem i poprawą stanu boisk dyspozycja zawodników będzie rosła. Mam w zespole kilku bardzo dynamicznych piłkarzy, którzy swoją szybkość mogą spożytkować tylko wtedy, kiedy boiska są suche. W związku z tym w grach kontrolnych nie mogli wyglądać optymalnie, tak jak bym sobie tego życzył i życzyliby sobie kibice. Radek Kowalczyk bazuje przede wszystkim na nieprawdopodobnej szybkości, więc to nie jest teren dla niego. Podobnie jest z Sebastianem Tomasiakiem i Marcinem Folcem. Bogdan Jóźwiak jest piłkarzem dobrym, ale z kolei na takiej murawie, zanim "się zabierze", to piłki już nie ma. Takie przykłady można byłoby mnożyć. Dlatego przed pierwszymi spotkaniami jest pewna nutka niepokoju.
Cel drużyny jest jasno określony - awans do I ligi. Kalendarz nie jest już tak dobry. Tylko 9 meczów u siebie. Ciężkie wyjazdy m.in. do Odry Opole, Ceramiki Opoczno, a na zakończenie rozgrywek do Górnika Polkowice, z którym będziemy walczyć o awans. Jak ocenia Pan nasze szanse w tej rundzie?
- Na ułożenie kalendarza nie mieliśmy wpływu. Nikt przed rozgrywkami nie zakładał, że Polkowice będą walczyć o awans. Akurat u nich gramy ostatnie spotkanie. Życzyłbym sobie, aby ten mecz nie decydował o awansie. Niemniej uważam, że jesteśmy takim zespołem, który stać na dobrą grę tak u siebie, jak i na wyjeździe. Jeżeli obędzie się bez chorób, kontuzji czy ekstremalnych sytuacji, kiedy kilku kluczowych piłkarzy w jednym meczu wypada mi za kartki, wszystkie sprawy organizacyjne będą dopięte. Stać nas na to, żeby powalczyć. A co z tej walki wyniknie, to życie pokaże. Taki jest sport.
Rok temu w Radomsku prawie nikt nie myślał, że RKS Fameg w tym sezonie będzie walczył o awans do ekstraklasy...
- Zdecydowana większość kibiców w naszym mieście nie myślała wtedy, że po roku będziemy na ten temat rozmawiać. Zespół pokazuje, że stać go na to, aby podjąć skuteczną walkę albo przynajmniej zdecydowanie się do niej włączyć i zaistnieć na piłkarskiej mapie tak, żeby ludzie dowiedzieli się, gdzie leży Radomsko. Teraz już wiedzą, gdzie leży nasze miasto. To nam się na pewno udało. Składa się na to wiele czynników. Przede wszystkim odporność psychiczna piłkarzy. Wiadomo, że z każdym następnym spotkaniem ciśnienie będzie wzrastało. Nie ukrywam, że bardzo liczymy na naszych kibiców. Chcielibyśmy, aby byli z nami na dobre i na złe. Mecz trwa od 1. do 90. minuty, a rozgrywki nie kończą się na pierwszym, tylko na 19. spotkaniu bądź trwają jeszcze dłużej w przypadku zespołów grających w barażach. Jeżeli nasi kibice to zrozumieją, to powinno być dobrze. Muszą być pozytywnie nastawieni do zespołu w każdym spotkaniu, jakie gramy przed własną publicznością. Są w drużynie piłkarze, którzy naprawdę bardzo odczuwają negatywne reakcje kibiców po jednym czy drugim złym zagraniu. To ich demobilizuje i nie pomaga w grze. Mam nadzieję, że kibice będą wyrozumiali i pomogą nam swoim dopingiem. To jest bardzo istotny element. Ponadto życzyłbym sobie, żeby wszystkie kwestie rozstrzygały się na boisku. Wiosną o punkty jest zdecydowanie trudniej niż jesienią. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy trzymają rękę na pulsie.
Z kim będziemy rywalizować o awans do ekstraklasy?
- Grono kandydatów, mówiących głośniej lub ciszej o chęci włączenia się do rywalizacji o I ligę, jest na tyle liczne, że do ostatniej kolejki gra będzie się toczyła na boisku. Przypomnę, że aspirujących zespołów jest osiem, a miejsca tylko dwa, ewentualnie trzy po barażach. Wszystko rozstrzygnie się między tą ekipą, która w tej chwili zajmuje miejsca w górze tabeli. Kalendarz mamy rzeczywiście nieciekawy, początek strasznie trudny. Uważam, że dwa pierwsze spotkania u siebie z Polarem Wrocław i Włókniarzem Kietrz będą bardzo trudne. To są przeciwnicy bardzo wymagający. Te dwa zespoły słyną z tego, że umieją grać z kontrataku. Obydwa zespoły pokonały nas w ubiegłym sezonie na własnym boisku. Nakazuje to daleko idącą ostrożność w podejściu do tych spotkań. Trzeba wyciągać wnioski z porażek, które ponieśliśmy w ubiegłym sezonie. Między tymi spotkaniami mamy dwa wyjazdowe mecze - do Łęcznej, która w ubiegłym sezonie grała o ekstraklasę (jesień im może nie wyszła, ale to nie znaczy, że wiosną to nie będzie groźny zespół) oraz do Świtu Nowy Dwór Maz. Wydawało się, że Świt nie będzie silnym przeciwnikiem, ale zajął czwarte miejsce po rundzie jesiennej i głośno mówi o włączeniu się do walki o ekstraklasę. Można powiedzieć, że cztery pierwsze mecze są bardzo istotne i bardzo trudne. Będziemy chcieli w tych spotkaniach jak najmniej stracić i jak najwięcej zyskać. Czy zyskamy w stosunku do innych zespołów z czuba? Będzie to trudne. Teoretycznie lider - Odra Opole ma start dużo łatwiejszy niż my. U siebie gra z Dolcanem Ząbki i ŁKS-em Łódź, a więc z przeciwnikami teoretycznie łatwiejszymi. Mimo to w pierwszym meczu wiosną opolanie ulegli u siebie autsajderowi 0:1, a więc w lidze każdy może wygrać z każdym. Sezon trwa do czerwca i mam nadzieję, że uda nam się sprawić frajdę kibicom, sobie i kierownictwu klubu.
Wierzę w to mocno.

Rozmawiał
Dariusz Kempski

Zawodników RKS Fameg ocenia grający trener Piotr Mandrysz

Piłkarze w oczach trenera

Andrzej Kretek
- Bardzo doświadczony, ostatnio nie grał zbyt często, ale znam go od wielu lat i uważam, że w sparingach pokazał, na co go stać. Świetnie dyryguje zespołem w tylnych formacjach, niezły w sytuacjach "jeden na jeden". Dobrze się stało, iż mam w bramce współpracownika.

Artur Kowalski
- Kapitan drużyny, grał na pozycji stopera. Teraz w zespole mamy Jaskulskiego i Prokopa. Jeden z nich będzie grał na tej pozycji, a Artur zostanie przesunięty na inną. Doświadczony, spokojny, dobrze wyszkolony technicznie piłkarz. Zdarzają mu się okresy nonszalancji w grze. Będzie to musiał poprawić.

Marcin Nowak
- Od czasu kiedy prowadzę zespół, poczynił duże postępy. Jeśli w dalszym ciągu będzie tak pracował i nie przydarzy mu się żadna kontuzja, to będzie naszym podstawowym piłkarzem. Prawy obrońca kryjący o dobrej skoczności, silny fizycznie, dobrze grający głową, umiejący wyłączyć z gry rosłych napastników rywali. Wymaga poprawy zwrotności. Młody piłkarz, który jest powoływany przez trenera Lesława Ćmikiewicza na mecze reprezentacji młodzieżowej.

Dariusz Lewandowski
- Piłkarz bardzo wszechstronny, grywał na różnych pozycjach, był stoperem, pomocnikiem, obrońcą kryjącym. Na wiosnę będzie prawym lub lewym obrońcą kryjącym. W sparingach spisywał się bardzo dobrze, zresztą zdobył bramkę, która dała nam zwycięstwo w meczu z Ruchem Chorzów. Ma w pełni profesjonalne podejście do treningów. Widać u niego wiele lat pracy na poziomie pierwszoligowym. Liczę na jego doświadczenie, rozegrał przecież w I lidze przeszło 200 spotkań. Umie się znaleźć w stałych fragmentach gry.

Waldemar Jaskulski
- Piłkarz ten przez ostatnie pół roku nie grał, gdyż miał problemy z kręgosłupem. Kiedy przyszedł do nas zimą, widać było po nim zaległości treningowe. Jest bardzo doświadczony. Jeżeli będzie w swojej optymalnej dyspozycji, na pewno wzmocni drużynę. Powinien wprowadzić w nasz blok obronny większy spokój. Jednocześnie wzmógł zdecydowanie konkurencję po pozycji ostatniego stopera. W związku z tym i Artur Prokop gra zdecydowanie lepiej niż wtedy, gdy nie było nikogo, z kim musiałby rywalizować o miejsce w zespole. Problem Waldka jest tego typu, że bardzo dawno nie grał w II lidze. A II liga różni się zdecydowanie od ekstraklasy, jeśli chodzi przede wszystkim o sprawy fizyczne. W I lidze gra jest bardziej poukładana. W II lidze jest bardziej żywiołowa i twardsza. Waldek musi przestawić się na myślenie drugoligowe. Jeżeli to uczyni, to będziemy mieli z niego pożytek. Problemem ostatnich tygodni jest to, że doznał w spotkaniu z Widzewem kontuzji. Przez pierwsze tygodnie trenował indywidualnie. Obawiam się trochę, że to nie pozostanie bez wpływu na jego dyspozycję w pierwszych spotkaniach.

Rafał Dopierała
- Może grać jako rozgrywający, chociaż właściwie nie ma do tego predyspozycji. Bardziej widzę go tuż za napastnikami, jako pomocnika ofensywnego. Piłkarz o dobrym zmyśle do gry kombinacyjnej, niezły taktycznie, potrafi zagrać szybką piłkę z klepki. Wymagał poprawy przygotowania fizycznego i bardzo się do tego przykładał. Myślę, że wiosnę będzie miał lepszą niż jesień.

Mirosław Kalita
- Piłkarz ten został ściągnięty latem. Myślę, że już w rundzie jesiennej pokazał, że jest silnym punktem naszego zespołu. Mirek ma tylko jeden problem - wahania formy. Potrafi zagrać przez dwa - trzy spotkania naprawdę na bardzo dobrym poziomie, a później zdarzają mu się okresy słabszej gry. Myślę, że leży to w sferze jego psychiki. Piłkarz ten po raz pierwszy w swojej karierze przez tak długi okres jest pozbawiony kontaktu z rodziną, bo jest tu sam. Być może właśnie to ma wpływ na jego grę. Na pewno piłkarz o dużych umiejętnościach, z bardzo dobrym uderzeniem. Jesienią okazał się nawet najlepszym strzelcem naszej drużyny, co należy mu zapisać na plus. Mankamentem jest z pewnością próba zbyt częstego grania długim podaniem w sytuacjach, które tego nie wymagają. Wiadomo, że gra długą piłką pozwala szybciej przedostać się na przedpole przeciwnika, ale każde długie podanie niesie ze sobą ryzyko niedokładności. W związku z tym, jeżeli tego się nadużywa, to wtedy skuteczność danego piłkarza jest zdecydowanie niższa i nad tym właśnie Mirek musi popracować, ale mimo to oceniam go bardzo pozytywnie.

Piotr Mandrysz
- Jestem typowym środkowym rozgrywającym pomocnikiem i jeśli będę grał, to właśnie na tej pozycji. Cały okres przygotowawczy dowodzi, że jestem dobrze przygotowany do sezonu pod względem fizycznym. Moje doświadczenie boiskowe pozwoli mi pomagać chłopakom na murawie. Początkowo różnie się na to zapatrywałem, ale teraz jestem przekonany, że moja obecność na boisku im się przyda.

Janusz Jelonkowski
- Jesienią nie był taki skuteczny jak w rundzie wiosennej. Teraz pracował bardzo mocno przez cały okres przygotowawczy, nie miał żadnych urazów. Pod względem wydolności i szybkości jest bardzo dobry. Myślę, że wszyscy wiosną zobaczymy go w takiej dyspozycji, jakiej przebłyski zdarzały mu się w niektórych spotkaniach rundy jesiennej. Może grać na lewej pomocy, jak i w ataku.

Bogdan Jóźwiak
- Prawy pomocnik. Nie wymaga rekomendacji. Jestem bardzo podbudowany jego profesjonalnym podejściem do treningów. Wnosi dużo serca do gry, posiada umiejętności gry kombinacyjnej, jest bardzo waleczny. Liczę, że będzie dogrywał dużo piłek przed bramkę rywala i będzie równie skuteczny jak w poprzednim sezonie.

Radosław Kowalczyk
- Zdecydowanie najszybszy piłkarz w drużynie. Ma rewelacyjne wyniki szybkościowe. Należy życzyć sobie, aby zespół potrafił wykorzystać jego szybkość. Piłkarz niskiego wzrostu, który umie wygrać pojedynek główkowy i zdobyć bramkę. Okazuje się, że nie wzrost decyduje o wszystkim, ale umiejętność właściwego podejścia na pozycję, znalezienia się w dogodnej sytuacji podbramkowej. Ma problem z ostatnim podaniem. Jeżeli ten element gry poprawi, to myślę, że zespół nasz będzie zdobywał więcej goli. Jeśli chodzi o grę ofensywną, to jest on jednym z największych naszych atutów.

Tomasz Borkowski
- Tomek przyszedł do nas w końcu lutego ubiegłego roku i można powiedzieć, że stanowił dla nas wielką niewiadomą. Wiosną i jesienią pokazał, na co go stać i wywalczył sobie miejsce w zespole. W tej chwili ma silną pozycję w drużynie. Uważam, że umiejętności predysponują go do tego, aby na dłużej być bramkarzem numer 1. Piłkarz jeszcze młody, a wiadomo, że dla golkipera wiek działa na korzyść: im starszy, tym lepszy. Piłkarz o niezłym refleksie, dobrze czyta grę. Czasami bramkarz też się myli, jak choćby w spotkaniu z Widzewem, gdzie jego wyjście spowodowało rzut wolny i w konsekwencji bramkę. Ale takie ryzyko niesie ze sobą gra, jaką jesteśmy zmuszeni prowadzić. Musimy grać atakiem pozycyjnym z większością przeciwników i Tomek w tym elemencie gry zdecydowanie się poprawił - tak na przedpolu, jak i na linii. Bardzo koleżeński i lubiany w zespole. Myślę, że w ogóle postępy, jakie poczynił, są w dużej mierze zasługą II trenera Andrzeja Kretka, który poświęca mu dużo czasu. Tomek może się wiele od niego nauczyć.

Marcin Folc
- Wszedł przebojem do zespołu. Był z nami już od lipca. Problemy z zatwierdzeniem go spowodowały, że dopiero we wrześniu mógł zadebiutować. Trochę pomogła mu w tym sytuacja z kontuzją Radka Kowalczyka. Niemniej ma smykałkę do zdobywania bramek. Ma typowe cechy napastnika, jest bardzo skoczny, w zespole jest najskuteczniejszy, dobrze gra głową. Mimo młodego wieku myśli na boisku. Brakuje mu jeszcze doświadczenia, takiego cwaniactwa ligowego, które pomogłoby mu w wielu sytuacjach ekstremalnych zachować się lepiej. To przyjdzie z wiekiem, z każdym rozegranym spotkaniem będzie tego doświadczenia nabierał. Jego kariera rozwija się w dobrym kierunku. Przypomnę, że kolejny już raz dostał powołanie do reprezentacji tworzonej przez Edwarda Klejndinsta Ateny 2004, czyli nowej reprezentacji olimpijskiej. Myślę, że w tym wypadku mamy się czym pochwalić. Jako jego szkoleniowiec cieszę się z tego niezmiernie. Między innymi dlatego ściągnęliśmy Marka Jakóbczaka, abyśmy w sytuacji powołania Marcina do reprezentacji nie mieli dziury w przodzie. Jest to piłkarz skromny, dobrze ułożony. Spośród młodych zawodników w ubiegłej rundzie to on wywarł na mnie najkorzystniejsze wrażenie. Jest doceniany przez starszych zawodników, a to jest bardzo istotne, aby być akceptowanym przez piłkarzy, z którymi się gra. Jemu się to w pełni udało. Piłkarz niesamowicie pracowity na treningach. Właściwie trzeba go czasami hamować, żeby nie przesadził.

Artur Prokop
- Przyszedł do nas latem z Hutnika Kraków, gdzie grał na pozycji ofensywnego pomocnika, ale nigdy nie ukrywał, że najlepiej się czuje na pozycji stopera. Jego grę w rundzie jesiennej należy podzielić na dwa etapy. Pierwszy - do momentu zachorowania, kiedy miał usunięty woreczek robaczkowy, a drugi - po tym okresie. Zdecydowanie pierwsza część rundy jesiennej była w jego wykonaniu bardzo dobra. Muszę powiedzieć, że byłem bardzo mile zaskoczony jego grą, która pozytywnie wpływała na wyniki drużyny. Drugą część sezonu Artur miał słabszą. Myślę, że ta operacja i miesięczna nieobecność na boisku nie pozostały bez wpływu na jego samopoczucie, dyspozycję i pewność w grze. Teraz ma konkurenta w postaci Jaskulskiego i to na pewno pozytywnie wpłynie na grę obu piłkarzy, a tylko jeden może grać. Prokop ponadto dysponuje silnym uderzeniem, niezłym technicznie. Słynął z tego, że zdobywał wiele goli z rzutów wolnych. U nas często próbował, ale jeszcze mu się nie udało. Myślę, że wiosną wykorzysta te predyspozycje.

Mariusz Gawroński
- Piłkarz, który był u nas latem i dostawał szansę grania jako pierwszy z tych młodych chłopaków. Troszkę wynikało to z tego, że Folc był niezatwierdzony. Niestety, nie wykorzystał tej szansy. Nie potrafił mnie przekonać do siebie, w konsekwencji zrezygnował i odszedł do Mielni Lipno. Tam nie grał najlepiej, a ponadto klub miał duże problemy i wrócił do nas, gdyż był tam wypożyczony. Zimą ponownie podjął walkę o to, żeby się załapać do najściślejszej ekipy 18 piłkarzy. Niestety, mimo że miał przebłyski lepszych spotkań, gdyż w okresie przygotowawczym pracował bardzo solidnie, nie wywalczył sobie miejsca w kadrze, nie wygrał rywalizacji z tymi piłkarzami, których mam w ataku. Miałby nikłe szanse grania, a więc wypożyczyliśmy go do Stasiaka Bak-Pol Gomunice. Gawroński ma lepsze uderzenie z lewej nogi. Jest w miarę szybki, choć na boisku sprawia wrażenie ospałego. Dopiero jak się rozkręci, gra dobrze. Odnoszę wrażenie, że czasami przesypia najistotniejszy dla napastnika moment, czyli start do piłki.

Marek Jakóbczak
- Muszę powiedzieć, że pamiętam go z czasu gry w Śląsku Wrocław, gdzie był najlepszym strzelcem w drużynie. Nie ukrywam, że liczę na jego skuteczność i warunki fizyczne, przy generalnie skromnych warunkach większości naszych piłkarzy. Ściągnęliśmy go między innymi po to, aby mieć czym przeciwnika straszyć. Piłkarz, który ma szczęście do awansów do I ligi. Przeżył ich w karierze pięć. Liczę na to, że po raz szósty awansuje i nam też przyniesie szczęście. Marek jest piłkarzem, który wrócił z Izraela. Miał problemy ze zdrowiem i to odbiło się na nim, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Myślę, że rozgrywanie spotkań sparingowych w trudnych warunkach dla piłkarza o tej posturze nie było zbyt dobre. Tak więc nie mógł zaprezentować wszystkiego, co umie, a mimo to i tak był najskuteczniejszy w tych grach kontrolnych. Zdobył w sumie najwięcej bramek. Świadczy to o nim pozytywnie. Nie ukrywam, że liczę na jego skuteczność i zaangażowanie. Jest to typowy piłkarz pola karnego i mam nadzieję, że tam będzie dominował.

Mirosław Myśliński
- Kolejny weteran w tej drużynie, o nieprawdopodobnych możliwościach wydolnościowych. Jest najwydolniejszym piłkarzem w naszej drużynie mimo prawie 38 lat na karku. To jest taki mój joker. Piłkarz, który bez zmrużenia oka podporządkowuje się każdej mojej decyzji. Mogę go ustawiać na każdej pozycji z wyjątkiem bramki czy linii ataku. U mnie gra może na nietypowej dla siebie pozycji lewego pomocnika, ale gra bardzo dobrze. Problemy zdrowotne z mięśniem łydki, a wcześniej zapalenie oskrzeli, które przebył, spowodowały to, że w końcówce rundy jego dyspozycja nie była najwyższa.

Zdzisław Leszczyński
- Defensywny pomocnik mogący grać również na pozycji stopera czy obrońcy kryjącego. Uniwersalny piłkarz, szybko myślący na boisku. Może nie rusza się aż tak prędko, ale dużo widzi na murawie. Jak na defensywnego pomocnika potrafi zagrać ostatnie podanie, otwierające drogę do bramki. Piłkarz o przebogatym doświadczeniu pierwszoligowym, w ekstraklasie rozegrał około 300 spotkań. Znam go bardzo dobrze, bo przez dwa lata graliśmy razem w Pogoni Szczecin.

Tomasz Kazimierowicz
- Gdy przyszedłem tutaj rok temu, słyszałem, że to utalentowany chłopak. Niemniej trzykrotne złamanie kości śródstopia w tym samym miejscu spowodowało, że należało się z nim obchodzić bardzo ostrożnie. Zeszły rok miał przeznaczony na rehabilitację. W tej chwili jest już zdrowy. To jest chłopak bardzo ambitny, o bardzo dobrych warunkach fizycznych. Jest blisko osiemnastki meczowej. Jestem pełen podziwu dla jego hartu i zaangażowania po tak długiej przerwie. Wykonał olbrzymią pracę, trenując indywidualnie, bo jeśli chodzi o parametry wydolnościowe, to jest w czołówce naszych piłkarzy, mimo iż rok nie grał. Poprawił się zdecydowanie, jeśli chodzi o sprawy siłowe, okrzepł, nabrał masy mięśniowej i jest piłkarzem, który będzie "straszakiem" dla najlepszych. Jest to zawodnik, który biega od 1. do 90. minuty. Piłkarz przebojowy, z niezłym uderzeniem. Widzę go bardziej jako bocznego pomocnika niż napastnika.

Sebastian Tomasiak
- Trafił do nas latem po nieudanym epizodzie w ŁKS Łódź i Orlenie Płock. Sądzę, że zbyt wiele sobie obiecywał po powrocie do Radomska. Myślał, że to jest ten sam zespół, który pamiętał z czasów, kiedy grał tu poprzednio. Teraz RKS Fameg prezentuje o wiele większą wartość sportową. Samą chęcią trudno wywalczyć sobie miejsce na boisku, a przypomnę, że stawiałem na niego. W pierwszych spotkaniach Sebastian wychodził w podstawowym składzie. Niestety, jego dyspozycja była daleka od zadowalającej. Myślę, że wpływ na to miała długotrwała kontuzja, którą odniósł, będąc jeszcze w Płocku. W przypadku piłkarza dynamicznego, a Tomasiak takim jest, odniesienie urazu mięśnia dwugłowego uda jest bardzo poważne. Spowodowało to wyraźny regres formy. Jesienią był później piłkarzem wchodzącym, ale zdarzało mu się zdobywać dla nas bardzo istotne bramki. Przypomnę, że w Sosnowcu zdobył dla nas zwycięską bramkę z rzutu karnego. W Polarze zdobył zwycięskiego gola w końcówce spotkania. Wreszcie w Radzionkowie czy w Wodzisławiu w Pucharze Ligi również trafiał do siatki. Tak więc piłkarz ten bardzo nam pomógł, mimo iż nie był w wysokiej formie. Zimą bardzo solidnie podszedł do swoich obowiązków. Widział, co się dzieje w zespole, jaka jest rywalizacja o miejsce w ataku. Z jego dyspozycji w zajęciach, jak i w grach kontrolnych, byłem bardzo zadowolony. Był bliski wkroczenia do podstawowej jedenastki, mimo iż mam wielu napastników. Próbowałem go również na boku pomocy i spisywał się dzielnie. Niestety, ten feralny mecz z Widzewem Łódź spowodował, że to, co wypracował, teraz najprawdopodobniej stracił. Trzy tygodnie gipsu u piłkarza takiego, jakim jest Sebastian, mogą wyrządzić wiele strat. Chcieliśmy pracować nad szybkością, ale pogoda nam to uniemożliwiła, a ponadto złapał ten uraz. Z pewnością jego dominująca cecha uleci i trzeba będzie to mozolnie odbudowywać. Tak więc Sebastian przez kilka następnych tygodni nie będzie sobą.

Andrzej Dziuba
- Lewy pomocnik, który przyszedł do nas z LKS Jankowy. Bardzo ciekawy piłkarz, ładnie biegający, dobre warunki fizyczne i uderzenie z prawej nogi, ale generalnie piłkarz obunożny. Potrafi znaleźć się w sytuacjach bramkowych. Miło patrzeć na postępy, jakie robi. Ma szanse na miejsce w kadrze.

Damian Kozik
- O Kozika i Stalmacha, którzy już praktycznie jedną nogą byli w GKS-ie Katowice, stoczyliśmy prawdziwą bitwę z działaczami GKS-u. Udało nam się ich pozyskać i bardzo się z tego cieszymy. Damian - to bramkarz, przed którym jest wiele pracy. Na pewno z każdym tygodniem treningów robi coraz większe postępy. Uważam, że jest to materiał na bardzo dobrego golkipera. Piłkarz skromny, bardzo ułożony, nie mam z nim żadnych problemów natury boiskowej. Ma dobre warunki fizyczne, nieźle gra na przedpolu. Z każdą grą kontrolną potrafi się lepiej zachować w bramce. Podejrzewam, że od czerwca, albo nawet wcześniej, będzie walczył o bramkarza numer 1. Tak więc będzie bardzo groźnym konkurentem dla Tomka Borkowskiego.

Paweł Stalmach
- Piłkarz wyszkolony technicznie, lewonożny. U siebie grał w napadzie, natomiast u nas widzę go bardziej z lewej strony pomocy. Na razie nie przekonał nas do siebie, ale jest to piłkarz dobrej postury. Na tym terenie, na którym rozgrywaliśmy gry kontrolne, ciężko mu było zaprezentować swoje walory. Na pewno, co widać, myśli na boisku. Ma niezłe uderzenie z lewej nogi i dobrą wrzutkę w pełnym biegu, co jest cechą bardzo istotną dla potencjalnych bocznych pomocników. Mam nadzieję, że gdy boiska obeschną, to będzie dostawał swoją szansę.

Adrian Klepczyński
- Piłkarz perspektywiczny, pozyskany jako alternatywa dla Zdzicha Leszczyńskiego. W tej chwili pozycja Zdzicha w drużynie jest tak mocna, a jednocześnie cel zespołu jasno określony, że na tej pozycji pozwalałbym sobie na eksperymenty z młodym chłopakiem. W rundzie jesiennej Adrian był wybijającym się piłkarzem Rakowa Częstochowa. My o tym wiedzieliśmy, ale trudno, żeby on teraz przebił się do podstawowego składu. Na dodatek jest to chłopak, który kształci się w systemie dziennym i w maju zdaje maturę. W związku z powyższym nie chcę mu za bardzo zakłócać tego cyklu przygotowań. Matura jest bardzo ważna w życiu każdego młodego człowieka. Będziemy wiec o nim myśleli od czerwca, może trochę wcześniej.

Sebastian Pluta
- Do Rakowa zwracało się wiele klubów, jak choćby Ruch Chorzów czy Wisła Kraków, z ofertą zakupienia tego piłkarza. Myślę, że Sebastian zrobił dobrze, przechodząc do nas. Będzie miał większe możliwości gry w II lidze. Na dodatek - o rzut kamieniem od swojego rodzinnego miasta. Pochodzi z Częstochowy, a więc bliskość domu pomogła z pewnością w negocjacjach. Jest to piłkarz reprezentacji trenera Antoniego Szymanowskiego, a więc chłopców urodzonych w 1983 r. Jest to zawodnik, który ma papiery na granie, z dobrą smykałką do gry kombinacyjnej, a ja takich piłkarzy lubię. Jeżeli tylko jego forma i dyspozycja pozwolą, to będzie alternatywą tak na lewą, jak i na prawą pomoc.

Opracował Dariusz Kempski

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sobota, 19 Sie 2006, 15:26 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czwartek, 17 Sie 2006, 10:44
Posty: 74
Miejscowość: Radomsko
Piekna ta historia az chce sie wracac do tamtych chwil :smile: chciałbym jeszcze raz chociaz zeby RKS był w pierwszej lidze :-) MARZENIA SIE SPELNIAJA :P :P :P

_________________
MOJA JEDYNA MIŁOSC TO RKS!!!


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Środa, 30 Sie 2006, 22:05 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 20 Sie 2006, 10:02
Posty: 65
Miejscowość: Kowalowiec
Pmiętam te lata chociarz byłem wtedy mały to mykalem se starym na każdy mecz. No teraz my tworzymy swoja historię. :-D

_________________
Z eRKSą od narodzin aż po grób....


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Poniedziałek, 4 Wrz 2006, 17:39 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: Piątek, 1 Wrz 2006, 15:51
Posty: 29
Miejscowość: Radomsko
Piekne czasy.Pierwszy mecz w I lidze z Pogonia Szczecin i komplet na trybunach, az chcialo sie ogldac.Moze wrocimy.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Poniedziałek, 2 Paź 2006, 16:09 
Offline
Master of Typer 2003
Awatar użytkownika

Rejestracja: Niedziela, 25 Sie 2002, 20:01
Posty: 240
Miejscowość: Radomsko
***********************************************************

Po dłuzszej przerwie wznawiam wątek "Taka jest historia". Przed nami sezon 2000/2001 runda wiosenna zakończona awansem do I ligi - zapraszam do wspomnień.


Liczą się bramki

Górnik Łęczna - RKS Fameg 2:1 (1:0)
1:0 4 min. Timko
1:1 58 min. Kowalczyk
2:1 83 min. Bugała
Górnik: Mańka - Jaroszyński, Czarniecki, Czerbniak, Wilk - Koniarczyk (89 Nikitović), Bugała, Timko (72 Jarzynka), Bronowicki (42 Felisiak) - Wójcik, Majewski.
RKS Fameg: Borkowski - Nowak, Prokop, Lewandowski - Jóźwiak, Kalita (70 Myśliński), Leszczyński, Mandrysz (74 Dopierała), Jelonkowski - Folc (74 Jakóbczak), Kowalczyk.
Żółte kartki: Wilk (Górnik), Prokop, Leszczyński, Nowak (Fameg).
Sędziował - Setla z Katowic
Widzów - 2,5 tys.
Gdyby ktoś miał wytypować zwycięzcę tego spotkania z przebiegu gry i wypracowanych sytuacji do zdobycia goli, to niewątpliwie tym zespołem byłby RKS. Niestety, liczą się bramki strzelone przez zespół Górnika, który - jak powiedział trener Łapa - zwycięskiego gola strzelił przypadkowo. W ubiegłym sezonie również po dobrej grze RKS zwyciężył zespół Górnika w Łęcznej. Nocne opady śniegu zaskoczyły nieco miejscowych działaczy, którzy dopiero przed meczem przy udziale kibiców odśnieżyli płytę boiska. Piłkarze gospodarzy szybko zrewanżowali się kibicom za okazaną pomoc i już w 4. minucie gry, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Piotra Wójcika, Marian Timko zdobył głową bramkę. Od tego momentu na boisku niepodzielnie panowali goście, którzy z furią atakowali bramkę Mańki. Błoto i zalegający miejscami śnieg utrudniały grę radomszczanom w rozwijaniu płynnych akcji, bo RKS był drużyną technicznie lepszą. Trudne warunki lepiej znosili miejscowi. W 18. minucie Mańka popisał się ładną sytuacją i wygrał pojedynek sam na sam z Januszem Jelonkowskim. Jeszcze lepszą sytuację zmarnowali radomszczanie w 31. minucie, kiedy Radosław Kowalczyk zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Marcina Folca, a napastnik RKS strzelił zbyt lekko i niecelnie. Na minutę przed przerwą miała miejsce taka sama sytuacja i tym razem Folca ubiegli obrońcy. Górnik nie wysilał się na grę ofensywną, ograniczając się jedynie do rozbijania ataków gości. Taki obraz gry musiał przynieść zmianę wyniku. Stało się to dopiero w drugiej połowie. Minimalizm gospodarzy wykorzystali goście i w 58. minucie Marcin Folc minął dwóch obrońców Górnika, dograł piłkę Mandryszowi, który natychmiast posłał ją w pole karne, gdzie strzałem z woleja Radosław Kowalczyk zdobył wyrównującego gola. Była to piękna akcja RKS. Goście zwietrzyli szansę na zwycięstwo i nadal z pasją atakowali. Takiemu chyba celowi miały służyć przeprowadzone przez trenera Mandrysza zmiany. RKS przeważał, ale finał był zupełnie inny. Na siedem minut przed końcowym gwizdkiem arbitra rzut rożny wykonywał Wójcik, piłkę przejął Jaroszyński, oddał strzał na bramkę Borkowskiego, ale lot piłki zmienił Paweł Bugała, który skierował ją do siatki. Mimo wysiłków gości wynik nie uległ zmianie i można powiedzieć, że RKS - mimo że w przekroju całego meczu był zespołem lepszym - zszedł z boiska pokonany. Szkoda trzech punktów. Remis był w zasięgu ręki.
Przed zespołem RKS kolejne trudne wyjazdowe spotkanie w sobotę 24 marca o godz. 15.00 w Nowym Dworze Mazowieckim ze Świtem, aspirującym do ekstraklasy. Rywale zbliżają się do pozycji wicelidera i przed tym spotkaniem trzeba się maksymalnie skoncentrować. Walka o awans będzie się toczyć chyba do ostatniego gwizdka rundy wiosennej.
Jerzy Strzembosz


Statystyka rundy jesiennej II ligi

432. bramki strzelono w 190. meczach rundy jesiennej II ligi piłki nożnej, co daje przeciętną 2,27. Najlepszą drużyną jesieni została Ryan Odra Opole, która zgromadziła 42 punkty. Tabelę z 14. punktami zamyka beniaminek Dolcan Ząbki.

l najwięcej zwycięstw - Ryan Odra Opole - 13
l najmniej zwycięstw - Dolcan Ząbki - 2
l najwięcej remisów - Polonia Bytom i Stal Stalowa Wola - po 9
l najmniej remisów - Górnik Polkowice - 1
l najwięcej porażek - Lech Poznań - 11
l najmniej porażek - Ryan Odra Opole - 3
l najwięcej zdobytych bramek - Ryan Odra Opole - 35
l najmniej zdobytych bramek - Stal Stalowa Wola - 12
l najwięcej straconych bramek - KS Myszków - 31
l najmniej straconych bramek - Ryan Odra Opole i RKS Fameg
Radomsko - po 13
l najskuteczniejszy strzelec - Dariusz Solnica (Ryan Odra Opole)
- 11 bramek
l najwyższe zwycięstwo - Polar Wrocław - Stal Stalowa Wola 5:0
l najwięcej bramek w meczu - 7 - Hetman Zamość - Górnik
Polkowice (2:5)
l najwięcej bramek padło w kolejkach 5. i 12. - po 29
l najmniej bramek padło w kolejce 4. - 12.
(dk)


Rozmowa z wiceprezesem ds. piłki nożnej RKS Fameg Tadeuszem Dąbrowskim

Awans na 51 procent

Jest Pan pomysłodawcą i autorem projektu remontu stadionu przy ul. Brzeźnickiej. Ile pieniędzy pochłonie ta inwestycja?
- Prace wykonujemy systemem gospodarczym, z materiałów z odzysku. Roboty wykonują pracownicy, którzy wchodzą w skład brygady remontowej zatrudnianej w klubie. Wykorzystujemy sprzęt własny i wypożyczamy od różnych instytucji. Prace staramy się wykonywać jak najmniejszym kosztem. Sądzę, że nawet pięć razy taniej niż żądałyby inne firmy.
Klub wystąpił z pismami do kilku instytucji o wsparcie finansowe dla tego projektu?
- To nie klub. Klub nie występuje o wsparcie finansowe. Zrobiliśmy wszystko z własnych środków. Gdybyśmy liczyli na jakieś wsparcie to kibice w dalszym ciągu siedzieliby na połamanych ławkach. Organizacyjny wniosek o wsparcie zainicjowany przez Radomszczański Klub Sportowy złożył Urząd Miasta. Niestety niektóre instytucje trzeba do tego trochę zmobilizować. Jakie będą efekty tych starań, czas pokaże. Wiem tylko jedno, że wniosek do Kancelarii Urzędu Marszałkowskiego został złożony za późno. Drugi do Komisji Sportu Sejmiku Samorządowego województwa łódzkiego jest analizowany. Jeśli uda się go zweryfikować w przeciągu dwóch tygodni, to zostanie przedstawiony w preliminarzu budżetowym do akceptacji. Czy to będzie jeszcze na rok 2001 - podejrzewam, że chyba nie. Może jakaś drobna kwota na przygotowanie dokumentacji i na tzw. pierwszą fazę inwestycji wpłynie jeszcze w tym roku.
A jak układa się współpraca ze Starostwem Powiatowym i Urzędem Miasta?
- Ze Starostwem nie było i nie ma żadnej współpracy, gdyż podlega mu cały powiat, a my jesteśmy klubem miejskim, chociaż prawie już prywatnym. Jest to przecież stowarzyszenie, które nawet ma własny stadion. Jedyną instytucją, która nam na dobrą sprawę na razie nie odmówiła pomocy to Urząd Miasta. Może nie jest u nas aż tak dobra sytuacja jak w innych gminach, jak choćby Polkowice, ale i tak Urząd Miasta Radomska spełnia swoją rolę. Można by liczyć na większe pieniądze, ale najważniejsze jest to, że liczy się inwencja twórcza i chęć zbudowania czegoś więcej. Mam nadzieję, że prezydent Jerzy Słowiński postara się jeszcze za swojej kadencji, abyśmy wspólnie doprowadzili tę budowę do końca.
Prawdą jest, że w tej rundzie na mecze wpuszczanych będzie tylko tylu kibiców, ile jest krzesełek?
- W tej chwili jest zamontowanych 3 tysiące krzesełek. Byłbym bardzo mile zaskoczony, gdyby na jakimkolwiek meczu brakło biletów. Jeszcze nie było meczu, na który sprzedalibyśmy więcej niż 3100 biletów. A gdyby taka sytuacja wystąpiła to z dnia na dzień klub jest przygotowany organizacyjnie na tyle, że może przygotować dodatkowo 1500 miejsc.
Jak widzimy, druga trybuna powstała bardzo szybko. A kiedy będą mogli zasiąść na niej kibice?
- Wtedy, kiedy będzie taka potrzeba oraz wtedy, kiedy będzie na to ekonomiczna i, że tak powiem, formalna koniunktura. Nie będziemy inwestować w foteliki kilkuset tysięcy złotych, jeśli nie będziemy mieli w zanadrzu awansu do ekstraklasy. Uważam, że na II ligę mamy warunki aż nadto wystarczające. Nawet, gdyby zaistniała taka konieczność, to możemy postawić na przełomie kwietnia i maja płot i wykorzystać tamtą trybunę na miejsca stojące.
Czy to prawda, że klub wystąpił do PZPN-u z pismem o zezwolenie na niewpuszczanie kibiców drużyn przyjezdnych w zorganizowanych grupach?
- Nie. Chodziło nam tylko i wyłącznie o to, że z racji pogody i ograniczeń inwestycyjnych, baliśmy się o ukończenie w terminie tych prac, które pozwoliłyby bezpiecznie przyjąć kibiców. Mam tu na myśli postawienie płotu, który widać został zamontowany. Może więc przyjeżdżać każda grupa kibiców, bo taki boks, którym obecnie dysponujemy, może przyjąć nawet kibiców pierwszoligowych.
Piłkarze mają cel jasno postawiony - awans do I ligi. Kalendarz mamy jednak dość trudny. Tylko 9 spotkań u siebie, 10 na wyjazdach, a w tym m.in. do Ceramiki Opoczno, Odry Opole, czy do Górnika Polkowice na zakończenie sezonu. Jak Pan ocenia nasze szanse na awans do ekstraklasy?
- Kalendarz rozgrywek jest tylko elementem uzupełniającym. Liczy się przede wszystkim wartość zespołu, a kalendarz, uważam że i tak mamy nienajgorszy. Po pierwszych 6 kolejkach, przy dobrym układzie, możemy mieć większą przewagę niż w tej chwili. Jest bowiem kilka takich spotkań, w których grają ze sobą zespoły trzeci w tabeli z czwartym, czy czwarty z piątym. W takich meczach przynajmniej jedna z drużyn musi stracić punkty, a więc przewaga nad nimi może wzrosnąć nawet do 10. punktów. A to jest już taki dystans, którego nawet jednym czy drugim słabszym wyjazdem lub innym meczem nie możemy roztrwonić. Uważam, że z Odrą Opole wcale nie będziemy się "ścigać". Jeśli Odra rzeczywiście będzie chciała z nami wygrać, a na pewno tak, to jest poza zasięgiem, bo 10 czy 13 punktów nie jest w stanie odrobić żaden zespół. A taką przewagę miała drużyna z Opola nad zespołem zajmującym czwarte miejsce przed pierwszą wiosenną kolejką. Szanse awansu naszego zespołu oceniam na 51 procent. Pozostałe na 49 procent pozostawiam innym konkurentom, wyłączając Odrę Opole.
Jak Pan sądzi, o awans do I ligi powalczą tylko trzy pierwsze zespoły, czy liczyć się będzie też kilka następnych drużyn?
- To pytanie jest trochę za wczesne. Sytuacja może się wyklarować już po drugiej czy trzeciej kolejce. Powiem przykładowo, że już w drugiej kolejce Ceramika Opoczno jedzie do Bełchatowa i po tym meczu okaże się, który z tych zespołów całkowicie odpadnie z walki o ekstraklasę. Każda drużyna z grupy pościgowej, która straci już na początku rundy wiosennej kilka punktów będzie po prostu pozbawiona jakichkolwiek szans na awans. Zespoły z grupy pościgowej już w pierwszych kolejkach muszą nadrabiać straty, a nie mogą tracić punktów.
Dariusz Kempski

Gazeta Radomszczańska 2001[/b]

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 186 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group